Ambitni kierowcy, co nie musza spać. |
pawelh pisze: Właśnie wrócił z Gr.a dokładniej ze środkowego palca i jak zawsze jechałem bez noclegu(Gr.x5,Cro.x8 i Bg.x1)Kwestia dyspozycji,doświadczenia a nawet samopoczucia.By było jasne gdy czułem senność zatrzymywałem samochód i drzemka- i tak dwa razy po 1,5h.Są kierowcy,którzy jadąć 100km od domu muszą się do tego szykować przez dwa dni,brać herbatę do termosu i po 50km robić obowiązkową przerwę i to ich sprawa.Jeśli ktoś taki pojedzie np.do Gr to będzie odreagowywał przez trzy dni i to normalne.Wyjechałem wczoraj o 8.00 a dotarłem do domu o 10.00(1650km)w tym dwie dłuższe przerwy na jedzenie.Jazda spokojna bez szaleństwa,ale i sprawna. Inny by się chwalił a ty tylko mówisz. W 22h zrobiłem trasę z okolic lefkady do tychów przez osijek ok 2000km. Ja przynajmniej jestem świadomy że ostatnie kilkaset kilometrów zrobiłem w trybie zombi a poznałem to na końcówce czyli bielsko-tychy. Wypoczęty znam każdą dziurę tej trasy (moja droga do pracy), kałuże, wiem gdzie zamarza w zimie, ile dać gazu na jakim zakręcie kiedy hamować a wtedy 0 słownie ZERO. Nic nie wiedziałem! Powiem więcej, w trybie zombi zrobił bym jeszcze kolejne 500km! Po prostu nie chciało mi się już spać. pawelh chcesz nam powiedzieć że ostatnie np 300km miałeś taką samą wyobraźnię, refleks i skupienie jak na początku trasy? Jeśli chcemy wyznaczać jakieś granice wytrzymałości to muszą to być godziny a nie kilometry. Zawodowi szoferzy po 9h muszą odpocząć 11h a tego zapewne nie wzięto z kosmosu tylko z badań. Zakładając że "jestem zbudowany z lepszych genów" bezpiecznie poprowadzę 12h potem powoli przechodzimy w tryb zombi. Dodam, że nie była to moja jedyna trasa, mógłbym powiedzieć, że jestem zaprawionym kierowcą bo też robiłem na raz włochy, chorwacje ,bułgarie, grecje i albanię czy inne ciekawsze np chicago-nowy jork, sao bernardo-rio de janeiro,detroid-boston, zjeździłęm canadę i całą europę, niektóre po kilka razy a dziś jestem zażartym przeciwnikiem kozaczenia. |