Do Grecji samochodem ceny paliwa, autostrad, noclegi tranzytowe i itp. |
niuniek pisze: des4 pisze: za miejscowością Kralovany, gdzie łączy się główna E50 z drogą od przejścia w Chyżnem, w kierunku na Martin/Żylinę, jest przydrożny zajazd po prawej stronie. jedzenie w stylu bufetowym, pokazuje się co i ile, a pani nakłada. Genialna kapustnica z kiełbasą, oprócz tego kaszanka z kapustą, gulasz, golonka itp... dwudaniowy obiad nie do przejedzenia dla wielkiego chłopa z piwem to 7-8 euro inną sprawą jest to, że "typowych słowackich knajpek" w Słowacji praktycznie nie ma, kuchenna pustynia przynajmniej w porównaniu z przydrożnymi zajazdami u nas, gdzie co parę km masz knajpę znacznie lepiej jest na Węgrzech, w centrum prawie każdej wiochy jest csarda, gdzie meny jest dość ubogie, ale jak już cvoś jest to dobre i w dużych ilosciach, problemem natomiast jest dogadanie się... Ja akurat troszkę inną trasą od Ziliny na Martin - Ziar nad Hronom - Banska Stiavnica - Sahy, ale może ktoś skorzysta, bo wyczytałem gdzieś to: "Jadącym tą drogą sugeruję dwa przystanki. Jeden w Kremnicy (będziecie przejeżdżać 100 metrów od stareńkiego ryneczku, śliczny jest), drugi w niesamowitej Bańskiej Szczawnicy. Tam na placu Św. Trójcy dobra pizza, jedno z najciekawszych w Europie muzeum geologiczne, wieża z zegarem chodzącym w przeciwnym kierunku zaś nieco wyżej wybitna (podkreślam: wybitna) herbaciarnia w starej jak świat wieży – Klopaczce. I oczywiście dwa zamki, w centrum miasta i ‘nowy’ o ciekawej, białej bryle, kawałeczek powyżej herbaciarni. jakby komuś było mało – kilka kilometrów za miastem będziecie mieli po lewej, w wiosce Antol, rewelacyjny kasztel z bardzo ciekawymi zbiorami. W lecie dają w pobliżu pokazy tresury sokołów." Po takim zwiedzaniu człowiek głodnieje i może zahaczyć o knajpkę z polecaną i wspomnianą zupką kapustową http://goo.gl/maps/llDUz . Co do Węgier to podobno gulaszową trzeba spróbować. Dlatego też jak zauważyłem sporo ludzi lubi takie klimaty i za nic w świecie nie pojadą autostradą przez Słowację. ja jeżdżę kilka razy do roku, do Popradu albo właśnie do Żyliny i jakoś nie przepadam za słowackimi drogami zwykłymi |