Autonomiczna Republika Świętej Góry Athos |
Rozdział I Kia Picanto oraz Agios Pantelejmon 5:40 rano wsiadłem do podstawionego mi dzień wcześniej Kia Picanto. Miała być manualna skrzynia biegów, nie wiem czemu byli panowie z wypożyczalni zdziwieni, że w ogóle się nie ucieszyłem dostając automat. Dwa razy podczas szybkiej jazdy udało mi się lewą nogą wcisnąć "sprzęgło" - dzięki temu, że miałem pasy to cały czas też mam zęby. Ale jechałem... 110 km trochę nad wodą...i dużo przez góry. W końcu dojechałem do Ouranopouli - miejscowości skąd odpływa prom, bo tylko drogą morską można się dostać do Republiki Mnichów. Parking 4 ojro dzień, odebranie Diamonitirionu (30 ojro) i już tylko kolejka po bilet na prom (7,5 eryka) Ostatni posiłek (świetna zupa z kurczaka z ryżem oraz makaron) i mogłem ruszyć na prom Agios Pantelejmon. Ogólnie... naczytałem się bardzo dużo o surowości mnichów, nabrałem do nich dużego respektu... i ogólnie jechałem z nastawieniem przeżyć naprawdę ascetyczno-duchowych. Naprawdę - nawet piwa ze sobą nie wziąłem! Poważnie. Prom ruszył... i powoli wpłynęliśmy na wody Republiki Świętej Góry Athos. Pierwsze ruiny opustoszałych budynków mnichów... i w końcu duży monaster Dochariou. Na pokładzie kilkudziesięciu mnichów plus ponad setka "pielgrzymów". Na pokładzie bar... woda, kawa... i piwo. Jechałem z nastawieniem ciszy i kontemplacji...a tu piwo... znowu Amstel kłuje w oczy... Monaster Pantelejmon (widać, że rosyjski) Podróż trwała prawie 2,5 h, więc w końcu usiadłem w gdzieś we wnętrzu statku i po Pantelejmonie nagle do mej ławeczki dosiadły się dwie osoby...w tym mnich... A że zaczęli rozmawiać po rosyjsku to postanowiłem wybadać... która z moich trzech przygotowanych tras ma szansę powodzenia. 1. Zbuntowany klasztor Esfigmenu - wywiesili baner Prawosławie albo śmierć, bojkotują prawosławnych patriarchów i uważają się za jedynych prawdziwych chrześcijan. Parę lat temu chciano ich wygonić z klasztoru policją... mnisi bronili się ponoć nawet koktajlami mołotowa. Żyją w najbardziej spartańskich warunkach i bojkotują każdą pomoc... także unijne pieniądze, którymi unia jak wszystkich kupuje pozostałe monastery. Pieniądze idą na konserwacje Monasterów, ale za to unijni p-osłowie przegłosowali w 2003 roku rezolucję wzywającą do zmiany antykobiecych przepisów. Uznali, że zakaz jest sprzeczny z zasadą równości płci oraz prawem o wolnym przemieszczaniu się obywateli Unii na jej terytorium. Mnisi odrzucili żądania europejskich polityków.... i już wiecie czemu właśnie ten klasztor chciałem odwiedzić? 2. Wielka Ławra - największy klasztor Athosu 3. Simonos Petras plus dwa okoliczne Monastery... bo i ja Petras...i widoki... ech... Zachowując spokój i grzeczność...zagadałem Mnicha. A on pełen luz i wytrajkotał mi wszystko co chciałem wiedzieć. Esfigmenu odpada...bo to za bardzo na północ i niczym nie dojadę... Ławra też daleko...i tylko ją mogę zobaczyć. A Simonos Petras? Arystokracja... zadzierają nosy.. nikt ich nie lubi... możesz zajrzeć, ale jak zrobiłeś rezerwacji... to Cię pogonią. Oni są "sumaszestszy" - czyli po rosyjsku zwariowani. No to mi się oczy zaświeciły, poprosiłem mnicha by mi na mapie pokazał jak dojść tam... on mi wskazał inne monastyry... kazał zapisać "ojciec Iwan" i wskazał mi skit gdzie na pewno mnie przyjmą... jak mnie pogonią rzecz jasna z Simonos Petras. Pogonią? No to jest wyzwanie.... W końcu mnich spytał czy to wszystko... bo on chce się zdrzemnąć... no i po chwili na pełnym luzie zachrapał tuż obok mojego ramienia. Rozmowa mnie natchnęła... jest i wyzwanie...i tak bardzo ortodoksyjnie to tu nie jest... Dafni - oficjalny port Republiki Mnichów. Parę budynków, trzy sklepy...i przesiadka na drugi prom. Hm... zimne piwo... podbudowany rozmową z mnichem... wezmę jedno. No dwa. Góra trzy.... Piwo kupione na Athosie... to nie grzech.... Po pół godzinie drugi prom Agia Anna i za 2,6 ojro kierunek prosto na wyłaniająca się już górę Athos. Po kilkunastu minutach... widzicie już gdzie to jest... i jak to wygląda? Na przystani 4 osoby na prom...i tylko ja...z promu.... - zerknąłem w górę... zalany potem... w cieniu 32-35 stopni.... i jedyna nie do końca święta myśl: jak ja to k...a lubię sobie życie utrudniać... Sam... sam na lądzie... Usiadłem w cieniu... i nigdy chyba tak szybko piwa nie wypiłem na trzy łyki. To pewnie dlatego, że to był Amstel kupiony w sklepie z ikonami.... |