Moje wielkie greckie wakacje - Zakynthos 2014
Kochani kolejny odcinek "podróże fakultatywne"
Że jesteśmy fanami podróży samochodem tak więc w ruch poszła mapa i wygoogleowanie trasy do zakyntos miasta keri limni, według mapy wynikało że do przejechania jest 2390 kilometrów z warszawy, ale po drodze jeszcz wpadliśmy zobaczyć słynne Meteory i powiem wam że naprawdę było warto, patrząc na fotki u znajomego tak sobie pomyślałem że to takie górki z klasztorami, ale być tam i to widzieć to naprawdę robi wrażenie, zaczęto je budować od roku 1336 n.e. i wybudowano podobno 21 ale przetrwało tylko 6, najwyższ jest położony na górze ponad 600 n.p.m.
Ze względu na to że już troszke wesoły byliśmy umęczeni drogą i słoneczkiem które zaczeło pozwalać sobie na coraz więcej, to obfociliśmy co się dało i w drogę, na straganie obowiązkowo winogrona (pychotka) kilka pomidorów do śniadanka i szukaliśmy miejsca gdzie możemy zrobić sobie jedzonko, po kilku kilometrach znaleźliśmy taki parking wesoły
Poranne mgły

wjazd do miasta














Spotkaliśmy tam młodego francuza co przyjeżdza do grecji na miesiąc zwiedzać ją na rowerze, akurat zrobił pranie na tym parkingu i suszył ubrania, taki tam surviwal, po śniadanku umyliśmy winogronka i poczęstowaliśmy go, po krótkiej rozmowie dowiedzieliśmy się o jego planach podróży, długo by pisać ale przed nami jeszcze koło 400km co prawda praktycznie po autostradach, ale czasu i przrstrzeni się nie oszuka.





Trasa mijała dość szybko jakaś stacja, jakaś kawka i oto pierwsze spojrzenie na wielką wode, tak upragnionego widoku od dawna nie widzieliśmy, wiecie jak to jest jedziecie jedziecie, jedziecie aż tu nagle widok po który właśnie jedziecie wesoły by nacieszyć oczy, ale po krótkim rozeznaniu się z mapą, okazało się że to jednak nie morze smutny a ogromne jezioro, nastąpiło delikatne rozgoryczenie, choć kolor wody przy brzegu był podobny do tego którego oczekiwaliśmy, ale niema tego złego co na dobre nie wychodzi, za kilkadziesiąt kilometrów ujżeliśmy cztery potężne nyplony od mostu w Patrze robi ogromne wrażenie, ma on długość prawie 3 km. I został wybudowany w 2004 roku by połaczyć pułwysep Peloponez z lądem, jedyny mankament tego mostu to koszt 13,20 € smutny za przejazd, ale co tam do portu w Kilini zostało już tylko 60 km więc jazzzzzda.
Trochę autostrady trochę drogi szybkiego ruchu trasa z cyklu nic ciekawego, bo wszystko co ciekawe to zanami, ale i przed nami, oczywiście bardziej interesuje nas co przed nami.
Trasa mijała dość szybko i dojechaliśmy do portu, w porcie stały 2 promy jeden pomarańczowy wesoły a drugi niebieski i na jeden już wjeżdzały auta. ???
Ze względu na to ze biletów nie można przebukować, więc nie kupowaliśmy wcześniej przez intetnet bo to koszt 43€ jedno było pewne że dziś musimy tam sie przeprawić więc jak trzeba bedzie poczekać to trudno poczekamy była 17.10 i po krótkiej rozmowie z gościem w takim małym kurniku okazało sie że dodali jeszcze jeden prom o 17.15 ? Ku naszemu zdziwieniu nasz prom odplywa za 5 minut, WOW .oczywiście jak to w grecji w planie takigo promu nie było, dostaliśmy niezłego cisnienia szybko z kasą kupić bilety i wjazd na prom, praktycznie jako ostatni, a jak to bywa jak się wjeżdza ostatni to trzeba wyjechać jako pierwszy, czy tak się stało i czy był lincz dowiecie się w następnym odcinku wesoły


Z bliska w delikatnym HDR


Jeżeli są jakieś pytania to piszcie, chętnie odpowiem
zaniemówił


  PRZEJDŹ NA FORUM