Moje wielkie greckie wakacje - Zakynthos 2014
Trzy dni przed wyjazdem do domu poruszony
Rano wstaliśmy i mieliśmy wizytówkę do kasy biletowej w Porto Vromi więc zadzwoniliśmy, łamanym angielskim bo i oni i my nie władamy biegle, dowiedzieliśmy się że niestety dziś też jest za duża fala,nie pływają do NAVAGIO, wiec już mineła nas podróż którą znałem na pamięć krętymi drogami i po kawce wpadliśmy na pomysł że braliśmy jeszcze pod uwagę pobyt całodniowy na wyspie ŻÓŁWIEJ-MARATHONISI. Pojechaliśmy do Agios Sostis i chcieliśmy zwiedzić przed wypłynięciem prywatną wysepkę na którą jest mostek Cameo Club, przeszliśmy na na drugą stronę i schodami w górę, ale trafiliśmy parę polaków którzy właśnie wracali z tamtąd i powiedzieli że plaża kameralna ale ma może z 15m długości i ogólnie to się nie opłaca, cena za wejście to 4e od osoby, może to nie dużo ale wybraliśmy TAXI na wyspę zółwią 5e w jedną stronę osoba, połyneliśmy o 11 a powrót umówiliśmy sobie na 17 po południu bo na wyspie wolno byc tylko do 18 godz. Pan motoróweczką przypłynoł po 17 i zabrał nas z powrotem, dzień minoł spokojnie i leniwie, ale zaczełem się martwić że już nie zobacze wraku z bliska, tak naprawdę został jeszcze jeden dzień, wracając do domu obowiązkowo zachód słońca +10 km do przejechania KERI, ale co się nie robi dla małżonki poruszony









Tu też żówie careta careta znoszą jajka zdziwiony



Wysepka Cameo skąpana w popłudniowym słoneczku

Zachód słońca w KERI z tarasu widokowego



  PRZEJDŹ NA FORUM