Do Grecji samochodem ceny paliwa, autostrad, noclegi tranzytowe i itp. |
Pozdrowienia z Lefkady dla wybierających się do Grecji samochodem. Ponieważ to mój pierwszy post, to pozwolę się od razu przywitać. To moja pierwsza wyprawa samochodowa do Grecji-dużo dostałem tu informacji, dlatego postaram się trochę oddać tym co wyruszają i mają dylematy. Start 19.06.2015 z Krk o 3.00 (piątek). Chyżne-Słowacja standard 3 godziny walki z 40km/h bez niespodzianek. Budapeszt 9.00 obwodnicą na Szeged. Około 11.00 Roszke (przejście Węgry/Serbia) 4 samochody . Serbski celnik robi prawie awanturę że dostaje paszporty a nie dowody osobiste i musi wbijać wizy-normalnie powinniśmy mieć dowody osobiste (bo to nie jest Albania - jak twierdzi) - do tej pory nie wiem o co mu chodziło...7 minut i dalej w drogę. Tu zaraz za granicą osobówka na trawce pomiędzy pasami, w środku 2 gości i niby nic w tym dziwnego ale po 2 km z samochodu policyjnego wyskakuje zgrabna Serbka i wyłapuje samochód za nami - normalnie dobre 500 km od kraju a czuję się jak w domu . Trasa ogólnie ok 120km/h dopuszczalne. Jakieś 80-90 km przed granicą z Macedonią zaczyna się odcinek drogi przypominający jazdę po Słowacji (40 km/h) z tą różnicą, że jest to efektem rozbudowy autostrady w kierunku Macedonni. Tu też Serbskie smerfy ustawiły sobie aparaturę to pomiaru prędkości. Odcinek z ograniczeniem do "40", granica blisko bo około 30 km, 3 radiowozy i ...polowanie na szaleńców pędzących 50/h. Serbię zapamiętam jako miejsce polowań. Granica Serbia/Macedonia równie szybko nawet nie zapamiętałem tego faktu. Zupełnie inny kraj. Zdecydowanie ładniejsze widoki i nawet chyba lepsza jazda...bo ograniczenie już o 10 km/h wyżej do 130 km/h. Potwierdzam obecność pielgrzymów po drodze w różnych grupkach na rowerach. Po Waszych informacjach już wiem że to nie był Tur de Macedonia. Dojeżdżamy do Bitoli na godzinę 19.30 - tu przerwa na sen. Samochód zostawiamy na ulicy. Obsługa hotelu bardzo miła-zamawia nam kolację prawie do łóżek (w hotelu brak restauracji zamawiają w zaprzyjaźnionej). Tu dopada nas informacja o tym, że negocjacje z UE sie " nie udały" i grecy wycofują pieniądze z banków i stoją w kilometrowych kolejkachPANIKA zagląda nam do oczu. Rano śniadanie w miłym hoteliku, infiltracja lokalnego bazaru, a przy okazji nic specjalnego...bazar rozległy...jak Imbramowski "wtajemniczenie wiedzą o co kaman (no w miarę duży, jak na Bitolę Duży ale "trochę" ubogi. I owszem ceny powalają brakiem wszelakich znamion podatków,ceł i tym innych podobnych obciążeń ale oprócz pomidorów, ogórków, papryk, brzoskwiń i ziół trudno liczyć na kupienie chociażby oliwy domowego wyrobu no chyba że u takiej pani co sprzedaje w narożniku bazaru, tam gdzieś dalej, tam, tam, tam...ale ona ma tylko olej rzepakowy...taki fajny spokojny klimacik...ludzie ok, baaardzo mili i każdy nam coś chciał sprzedać z uśmiechem na twarzy. Jeden gość był jakiś taki ponury, ale on prowadził kantor...i widać chyba wszędzie na świecie tacy goście muszą wyglądać ponuro...bo obracają grubym szmalem. Wracając do Greckiej paniki...opróżniamy wszystkie bankomaty (nie macie po co jechać do Bitoli ) i szybciutko zabezpieczamy spokojny pobyt w Grecji...kurs dinara po przeliczeniach wydaje się ok...bodajże 61,75 denara/1 Euro. Macedonię a zwłaszcza Bitolę zapamiętujemy bardzo miło i w drodze powrotnej z pewnością wpadniemy na bazar. Godzina 9.30 ruszamy z Bitoli w stronę granicy. Tu od razu odpowiedź dla kogoś kto w innym wątku pytał o DUTY FREE i owszem znajduje się doooość duży na przejściu granicznym tylko w kierunku z Grecji do Macedonii. Na przejściu znowu 5 samochodów i 4 rowerzystów ale w kierunku do Grecji...widać "wymiana" działa ale ci byli ubrani profesjonalnie. 7 minut i po sprawie, tłuczemy się kilkadziesiąt kilometrów podrzędnymi drogami, zatrzymuje nas policja grecka do rutynowej kontroli (sprawdzali i spisywali coś z paszportów i tylko turystów z UE)...cholera może wezmą na nas kredyty...Tyle na temat jazdy. Do Lefkady docieramy na godzinę 14 czasu lokalnego. Teraz podsumowanie! W Lefkadzie puchy, na bakomatach i przed nimi nie ma żadnych kolejek i karteczek z brakiem kasy...ludzie leżą na plażach, dziewczyna w recepcji nie widzi powodów żeby nie płacić plastikiem, życie leniwie sobie płynie jak to u południowców, nie widać jakichkolwiek oznak paniki. Śmiało ruszajcie w podróż, zabierzcie co trzeba i myślcie o odpoczynku...ja go już zaczynam. Pozdrawiam Mirek. |