Ziemia Obiecana?
Warto przeczytać....
dość ostro, ale i dość mocno prawdziwie...





Z mediów docierają kolejne informacje o tym, co działo się wczoraj wieczorem w Paryżu. Jedni podają bilans 60 ofiar. Inni piszą o 120. Niektóre media mówią o czterech skoordynowanych atakach w różnych częściach miasta. Inni o sześciu.

Ale jakie to ma znaczenie? Żadnego. Paryż został zaatakowany. Skutecznie. Od środka. Na własne życzenie.

Byłem tam raz. Rodzinnie. Z dzieckiem. Cztery, pięć lat temu. Pojechaliśmy do Disneyland’u. Hotel mieliśmy pod samym łukiem triumfalnym. Ale mieliśmy kłopot dostać się do niego, bo setki czarnoskórych, wściekłych bandziorów właśnie rozpoczęło rozpieprzanie jednej z głównych ulic miasta. Była policja, wojsko, uciekający paryżanie, turyści, latające kamenie. Piana na pyskach. Nienawiść.

To było kilka lat temu. Jeszcze nie było wojny w Syrii. Ale wojna z islamem trwała już od dawna. Jeszcze nie było wielkiej fali uchodźców, ale w Paryżu już były całe czarne, muzułmańskie dzielnice, do których nawet policja bała się wjeżdżać.

Wtedy już Francja oficjalnie była w 10% muzułmańska. Nieoficjalnie prawie w 25%. Już wtedy pojawiały się głosy, że jeżeli nic się nie zmieni, Francja przestanie być francuska w ciągu najbliższych 20-25 lat.

Kolejne lewicujące rządy Francji i starej Europy zamiast myśleć przyszłościowo, kolejnymi swoimi decyzjami pogłębiały ten kryzys. To Sarkozy, Hollande, Merkel, Tusk i cały skostniały rząd Unii Europejskiej ma dzisiaj krew na rękach.

Nigdy nie żałowałem alpinistów, którzy ginęli zdobywając Mount Everest. Nie żałowałem tych, którzy rozbijali się o budynki skacząc z nich ze spadochronem. Nie płakałem nad nurkami, schodzącymi na setki metrów, którym nie udało się wypłynąć.

Podejmowali suwerenne decyzje. Podejmowali ryzyko i ponosili tego konsekwencje. Mieli ambitne plany, ale nie wyszło.

Żałuję bardzo wszystkich niewinnych ludzi. Żałuję tych wszystkich przerażonych ofiar, ich rodzin, bliskich, przyjaciół. Żałuję tych Francuzów, którzy przeżyli, ale których życie bezpowrotnie zmieniło się od wczoraj. Ale nie żałuję Francji jako takiej, bo wykrwawia się na własne życzenie…

Cała Europa wykrwawia się już powoli na własne życzenie.

Powodów tego jest wiele. Stara Europa, idąc razem z USA po ropę i wpływy do krajów islamskich, takich jak Irak, Syria, Afganistan, Libia obaliły tamtejsze reżimy, które trzymały za mordę te wszystkie ekstremizmy. Saddam, Kadafi, Assaad – wszyscy oni mieli na swoim sumieniu straszne zbrodnie, ale te zbrodnie są niczym w zestawieniu z ogromem terroru, jakie w tych krajach przynosi system inny, niż totalny zamordyzm. I co w zamian zaproponowały tym ziemiom kraje starej Europy? Demokrację.

Demokrację, która leży w pełnej sprzeczności z naukami islamu. Trzeba być debilem, lub przebiegłym skurwysynem, żeby to ignorować. Muzułmanie akceptują jedynie prawa nadane przez samego Boga, a więc tylko te zapisane w Koranie. Wszystkie prawa ludzkie, z demokracją na czele, są więc prawami stworzonymi przez człowieka, a te muzułmanów nie dotyczą.

Francja, kiedyś kolonizator, w ramach zmycia win za swą dwustuletnią okupację całej północno zachodniej Afryki, otworzyła swoje granice dla obywateli byłych okupowanych ziem. I to był początek jej końca. Niegdyś niemal homogeniczna Francja, stała się multikulturowym tyglem pełnym napięć nacechowanych tak głębokim rozwarstwieniem i podziałami, że w sposób oczywisty prowadzącym do otwartego konfliktu.

Francja ma na swoim sumieniu bardzo wiele. I tak jak Niemcy powinny były odbudowywać całą Europę po przegranej wojnie, tak Francja winna była naprawiać wyrządzone w czasie swych kolonizacji krzywdy… ale tam, gdzie były one wyrządzane, a nie na swojej ziemi!

Pisałem już w jednym z artykułów – trzeba mieć nasrane we łbie, jak Villas, żeby brać na swoje podwórko wszystkie bezdomne psy. Taki „altruizm” kończy się skrajnym ubóstwem, banicją, czasem pogryzieniami, ale i maksymalnie osranym własnym podwórkiem. A psy, jak były biedne i bezdomne, takie są nadal.

Francja za swą bliskowschodnią politykę, ale przede wszystkim za ustępliwość w stosunku do wszelkich ekstremizmów powinna płonąć. Dla dobra całej Europy. Jako przykład tego, co nas czeka, jeżeli islam nie zostanie w końcu nazwany po imieniu. Jeżeli nie zostanie zdelegalizowany i nie trafi na tę samą półkę, co faszyzm, nazizm i komunizm.

Islam to ideologia zbrodnicza. W jego podstawach leży zwalczanie mieczem wszystkiego, co nie islamskie. W jego świątyniach, również tych europejskich, nawołuje się do zbrojnego powstania przeciwko kulturze Zachodu. Jego duchowni legitymizują każdą przemoc, każdą agresję i każdy gwałt, które skierowane są w stronę niewiernych.

Próba wsadzenia islamu w ramy demokracji jest tak samo absurdalna, jak empatyczne dywagowanie nad motywami psychopatycznego mordercy. Nie da się ważyć prędkości. Nie da się linijką mierzyć ciężaru. Nie da się islamu mierzyć standardami demokracji. To dwa światy, dwie miary, dwie nie mające ze sobą nic wspólnego jednostki.

Każdy muzułmanin pragnący żyć w Europie powinien zrzec się swojej „religii” i przyjąć bezdyskusyjnie pełnię praw i obowiązków zastanych tu na miejscu. Jakakolwiek próba powrotu do swoich starych zwyczajów, jakakolwiek manifestacja swojej przynależności religijnej powinna kończyć się więzieniem lub deportacją. Nie ma innego sposobu.

Te ataki były przerażające, ale po stokroć bardziej straszne byłyby ataki dwudziestu nożowników rozsianych po całym Paryżu. Bez wybuchów. Bez strzelania. Wmieszani w tłum, tacy jak ja i Ty. Niech każdemu uda się zabić „jedynie” pięć osób. Sto ofiar zabitych po cichu, bez konieczności przygotowania wielkiej złożonej akcji. Takie ataki są po stokroć bardziej przerażające, bo mogą się wydarzyć wszędzie tam, gdzie z meczetu popłynie rozkaz. Wystarczy wypowiedzieć świętą wojnę i wyznaczyć godzinę. A meczety są w każdym kraju Europy.

To, co się stało w Paryżu to pierwszy skutek wpuszczenia do Europy miliona imigrantów w ostatnich miesiącach. Bez kontroli. Bez pomysłu, co dalej. Pomimo ostrzeżeń wywiadów całego świata. Pomimo jawnej deklaracji ISIS, że wśród tych ludzi będą ich żołnierze.

Merkel zrobiła wszystko, żeby znaleźli się na naszych ulicach. Zrobiła to celowo, lub (w co ciężko uwierzyć) ze skrajnej głupoty. Merkel ma krew na rękach. Podobnie jak Tusk, Kopacz i François Hollande.

Wystarczy, że tylko 1% z tego miliona to radykałowie, a już na terenie Europy będziemy mieć ich 10.000! Niech tylko 1% z tych radykałów, to szaleńcy-samobójcy. Oznacza to, że teraz w miastach Europy znajduje się 100 skrajnie niebezpiecznych terrorystów.

W atakach w Paryżu wzięło udział raptem kilkanaście osób. Kolejne kilkadziesiąt właśnie szykuje się do wykonania nowych zadań. A to tylko przy założeniu, że zaledwie promil muzułmanów to zdolni do terroru szaleńcy. Statystki niestety temu przeczą.

Francja płaci krwią swoich obywateli za swój własny terroryzm, ale i za samobójcze decyzje dotyczące islamskiej migracji, którą już od dawna powinno nazywać się inwazją. Płaci, za spolegliwość wobec ekstremizmu. Za stworzenie inkubatora dla europejskiego islamizmu i terroryzmu.

Zdychaj więc Francjo! Płoń! Dla przykładu… Może Twoja krew i Twój upadek uchroni resztę Europy przed totalną katastrofą…

…choć, jak uczy nas historia, sami ludzie nie uczą się nawet na własnych błędach.

Bartosz Bodnar





  PRZEJDŹ NA FORUM