Czekając na barbarzyńców... Pilion, Meteory, Lefkada, Zagorohoria, Thassos i.. |
Dzień 4 - Agii Saranta Lekko zmęczeni po ubiegłonocnych bojach barbarzyńcy ruszyli na najbliższą plażę... co to miała być zatłoczona... bo niedziela...i takie tam. No i nie była zatłoczona... więc kolejny dzień plażingu byl uskuteczniany... Widok w lewo, widok w prawo (na końcu charakterystyczna trójkątna skała), Amstel i Barbarzyniątko w cieniu I tak na Pelionie można żyć! Później po kilku piwach czasu nastały kolejne serpentyny... plaża w Horefto (sympatyczna, długa) i w górę do Zagory - największej wsi Pelionu. A tam znowu napitki i strawy... i to na terenie miejscowej cerkwi, przed którą stoły biesiadne ustawiły autochtony. Podsumowanie Pelion - prawdziwe letnisko bogów olimpijskich. Magiczny fragment Grecji chyba nie naruszony przez turystykę biur podróży... Trudny dojazd, serpentyny, góry... cudowne widoki i urokliwe plaże. Dziesiątki wiosek ukrytych w górach... gdzie barbarzyńcy wybrali te do których dostać się najtrudniej... te po wschodniej stronie... po stronie obiecującej najlepsze Pelionowe plaże i klimatyczne miejscowości tej prawdziwej starej Grecji. Klimat taki, że choć gorąco... człek się nie poci... do tego mnóstwo zieleni i bujna roślinność. Nawet Babciarzyna zachwycona... że idealne miejsce by odpoczywać lub w ogóle tam zamieszkać... a do tego zero śladu komara, które w Grecji potrafią uprzykrzyć życie... Z czystym sumieniem można polecić tym co chcą gorąca (ale nie upału) i chcą poznać prawdziwą starą Grecję. |