Czekając na barbarzyńców...
Pilion, Meteory, Lefkada, Zagorohoria, Thassos i..
Dzień 7

Micros Gialos


Rano kandydaci na Orków ruszyli biegiem na nadbrzeże... zamówione bilety... luksusowy statek... by odpocząć od rydwanu teraz okręt wozić będzie barbarzyńców po najlepszych plażach Lefkady.
Egremni (niby zawalone po trzęsieniu, a od morza dostępna) i słynne Porto Katsiki - daleko, ale nie wolno byc na Lefkadzie i nie zobaczyć tej plaży...

Wypłynięcie 10:00, więc przezornie barbarzyńcy o 9:45 byli już na Macedonia Palace.
Za późno.
Dziki tłum zajął już wszystkie miejsca w cieniu, wyciągnęli papierochy... no i 200-300 osób w tłoku i upale... szykowało się do startu.

Barbarzyńcy popatrzyli na siebie... nie....
po czym wybiegli po trapie na ląd.
Wyjaśniając, że Barbarzyniątko nie akceptuje takiego stanu oddali bilety... i po chwili już pływali w basenie... spokojnie... bez dzikiego tłumu... nigdy więcej takich Titaników!



Co robić?
Oczywiście był plan rezerwowy... by mniej jeździć rydwanem... plaża na wschodniej stronie wyspy... o której wszędzie były najbardziej pozytywne opinie.
Mikros Gialos
To i pojechali.
Dojazd w miarę ok, miejsce do zaparkowanie też od razu... jest i plaża...



Plaża jak na wysokie greckie wymagania barbarzyńców.... to dramat... same kamory i to jakoś tak górzyście ułożone przez naturę... tylko gdzieś tam mocno z boku nieco piachu... spadki duże, woda od razu głęboka...
Parasole i leżaki z certyfikatem 20-letności... i woda... zielonkawa... nie turkusowa...ale właśnie zielonkawa... jakby miejscowe glony robiły sobie w wodzie jakąś orgię...



Na plus fajna knajpka przy plaży, do tego sporo jachtów... fal dużych nie było... głęboko... więc może stąd ta fałszywa propaganda zapewne jachciarzy w necie chwaląca to miejsce.
Kto mimo wszystko chce wierzyć tej propagandzie... niech z dzieckiem przejdzie się na boso spod leżaka do wody i tam spróbuje z nim się pobawić... - Żenada przez duże Ż!



Piwo się skończyło - barbarzyńcy pojechali dalej, klnąc na najgorszą grecką plażę w ich trzyletniej przygodzie z Helladą, jaką ich oszukano kłamliwymi internetowymi opiniami....


Wodospady Dimosari - Nidri

Barbrzyniątko padło... i zostało z Babciarzyna w zaparkowanym w cieniu rydwanie... Barbarzyn i Barbarzyna... ruszyli... wąwozem w górę...



Jest i wodospad...



i jaka woda... zimna... cudownie zimna... trochę zabawny i nielogiczny strach towarzyszył pływaniu w wodzie gdzie dna nie widać...
(potwory, potwory, tam są na pewno potwory!)
ale to najlepsze przeżycie z Lefkady!



Na powrocie knajpka... i Barbarzyna konsumująca spaghetti z owocami morza.
To tylko tylko nowoczesna osoba potrafi przeżuwać morskie "cholera wie co to" robiąc dobrą i zadowoloną minę, że niby jej to coś smakuje... - no ale to logiczne - skoro to 2,5 raza droższe niż normalne spaghetti to dla kobiety musi być dobre...
(nigdy więcej tego już nie zamówiła)



Wieczór to kolejny rajd po Nidri - i zarezerwowana kolejna łajba na następny dzień... i znaleziona knajpa z kelnerką Darią... gdzie można było półfinał igrzysk kopanych obejrzeć przy alkoholach z "polską" zniżką...

I tam też spędzili cały wieczór barbarzyńcy - i lały się napitki piwne... a i dojrzano bimber pędzony w szkockich górach....
Portugalesy wygrały w Valesami... a w Nidri rozrywek nocą szukał Widzew....



  PRZEJDŹ NA FORUM