Czekając na barbarzyńców...
Pilion, Meteory, Lefkada, Zagorohoria, Thassos i..
Dzień 8

Orkowie na Agiofili Beach


Barbarzyńcy... zamienili się w Orków. Wielki statek zamienili na mniejszy, utargowali darmowy "lunch" na pokładzie... a i Barbarzyn wparował na pokład rano jako pierwszy... półtorej godziny przed wypłynięciem... co by najlepsze miejsca w cieniu zaklepać.
I się udało. Setka orków przy dzwięku pssst (i tu Barbarzyna z wyrzutem spojrzała na chmielowy napitek) ruszyła na podbój Egremni Beach, Porto Katsiki oraz Agiofili.



Naprawdę w porządku Węgier (Polak Węgier dwa bratanki! Tym barbarzyńców kupił na promenadzie) w trzech językach zabawiał nas monologami (kolejna rada dla Orków - nie siadać zbyt blisko głośników) i było to sympatyczne... dopóki nie pokazał ręką na zatokę... że tam urocza i klimatyczna plaża.... Micros Gialos!
O Ty... spisek... znowu ta cholerna plaża!

Sivota, Vasiliki... i mijamy Cape Lefkada. To stamąd Safona skakała do morza... (nie ma jak się głupio zakochać...), a tam dalej... jest jest jest... tam musi być Porto Katsiki!



No i tylko... stateczek zaczął kluczyć... jakby specjalnie by Orkom zrobić huśtawkę od fal... coś tu zaczynało śmierdzieć.
Po paru huśtawkach wygadany Węgier wyjaśnił...że za duże fale... i póki co płynąć na plaże od otwartego morza nie można.
Tak tak, tak się robi w bambuko Orków.

Statek ruszył na trzecią wg rozkładu jazdu plażę Agiofili - niedaleko Vasiliki - urocza plaża... dopłynąć do niej można tylko morską taksówką... lub Orkowozem.

Zacumowano - no i setka Orków z parasolami zabranymi z łajby ruszyła w dzikim pędzie walczyć o swoje metry kwadratowe plaży.



Błogie lenistwo... kto chciał to padł...



...inni korzystali w kąpieli... i słonecznych i morskich. Plaża... mimo skałek... i lekkich kamyczków... naprawdę świetna.
Niech będzie - to miejsce na Lefkadzie też można polecić.



Po niecałych dwóch godzinkach Orkowóz podpłynął... i popłynęli dalej.
Węgier przepraszał jak mógł, obiecywał cuda niewidy... i było już wiadomo, że orko-wycieczka nie zobaczy Porto Katsiki.

Znowu obietnice, cuda wianki, "będzie pan zadowolony"... i łajba zaparkowała przy kolejnej dzikiej, niedostępnej z lądu, plaży.



Orki poleciały znowu na plażę... a barbarzyńcy... zostali... na łajbie... hm... skoro całkiem zgrabna "oczojebna" poleciała z niej prosto w morze... to i Barbarzyna za nią skoczyła...
A i Barbarzyn niczym rasowy Orek poleciał... z flagą... by słusznie chlupnąć w turkusowej wodzie...




Cóż... gdy dopłynął kolejny Orkowóz... towarzystwo ruszyło poprzez wyspę Skorpios (no nie... ile można Węgrze szacowny gadać o tym Aristotelisie Onasisie???) w stronę Nidri.



Lądowanie - 18:00
Cel wyprawy nieosiągnięty - porażka po całości.
Lefkada bez Porto Katsiki?

Nic z tego - po kolacyjne w knajpce u pani Izabeli Barbarzyn zabrał Barbarzynę... i popędzili rydwanem w stronę

Porto Katsiki

Zdążyli przed zachodem słońca... i już nie jak Orkowie... zobaczyli niemalże pustą plażę.
Oglądaj więc forumowa gawiedzi:



Cóż... widać, że plaże od razu z głębszą wodą, fale takie sobie... kamyczki zamiast piasku...ino klify ratują to miejsce....hm... no to dwa zbliżenia średnio uzdolnionego fotografa:



a i na koniec... romantico... z nieświadomym błędu gościem oraz cieniem Barbarzyna przy zachodzącym słońcu.



PORTO KATSIKI - ZALICZONE!




No i chyba pora na rymowane podsumowanie: Lefkada rozczarowanie.
Tak reklamowana w świecie turystycznym... oferuje zgadza się... cudowne klify od zachodu...ale i nieciekawe (dla piaskolubnych) plaże, zbyt duże fale od zachodu i zbyt dużą komerchę od wschodu. No i tłok, mimo braku typowych hotelowych molochów biur podróży (aż strach pomyśleć co jest na innych popularnych wyspach)
Cóż... barbarzyńcy po klimatycznym Pelionie chcieli zobaczyć mocno turystyczną stronę Grecji. Zobaczyli, ale nie zachwyciła ich ta strona delikatnie mówiąc.


  PRZEJDŹ NA FORUM