MOJE WIELKIE GRECKIE WAKACJE!
No to zaczynamy ... 
Przygotowania do tych wakacji rozpoczęłam jakoś w listopadzie ubiegłego roku ...  Z apartmanami w Grecji nie jest tak łatwo jak w Chorwacji (przynajmniej ja jeszcze słabo sobie radzę ), więc poszukiwania szły mozolnie. Najpierw myślałam o jakiejś wyspie (to po pobycie na Santorini ), ale logistycznie było to dość trudne i nie oszukujmy się, też drogie  No i wtedy wpadłam na pomysł, że przecież Peloponez to też "wyspa"  Doświadczeni Grekomaniacy utwierdzili mnie w przekonaniu, że Pelo-Śmelo to dobry pomysł  Przy okazji dziękuję wszystkim za wskazówki, pomoc i w ogóle ...  Koniec końców wszystko zaklepane było w lutym  Tym razem decyduję się na egona ... znaczy Aegean Airlines  Za bilety w obie strony + dodatkowa walizeczka 23kg płacimy dokładnie 382.46 euro.
Kilka dni przed wyjazdem nabyłam również walizeczkę w wizzerowych rozmiarach ... ale do niej, to się tylko moje princessy zmieściły, więc tym razem została w domu 

Nasz Jeep był zapakowany idealnie

Oczywiście wszystkie walizeczki ważyły zbyt dużo , ale nikt na lotnisku nie robił z tego problemów  Co więcej, miły pan zaproponował, że małe walizeczki możemy gratisowo nadać do luku bagażowego, z czego chętnie korzystamy 
Jak do tej pory wszystko idzie sprawnie i bez kłopotów 
Kiedy wszyscy zajęli już swoje miejsca w samolocie stewardessy poczęstowały nas cukierkami , mąż twierdzi, że to specjalne cukierki ogłupiające 

Potem tradycyjne szkolenie co robić w razie ... tfuuu, tfuuu, tfuuu I lecimy ... 

Kiedy samolot osiągnął już odpowiednią wysokość można było zacząć podawać obiad ...  Przy zakupie biletów, trzeba było dla każdego pasażera wybrać konkretne danie z menu (wybór był dość spory ) Czytając różne relacje i blogi dowiedziałam się, że najlepsze jest jedzenie koszerne ... tak więc facetów uczyniłam na czas lotu Żydami  Aaaaaa ... facetów, gdyż lecimy razem ze znajomymi i ich najstarszą córką Katarzyną. Kiedy wybierałam dla każdego te dania, to sądziłam, że to taki pic na wodę fotomontaż ... i będą (jeśli w ogóle ) jakieś dwa dania do wyboru  Ale nic bardziej mylnego . Stewardessa miała dokładną listę pasażerów i przy każdym nazwisku było wybrane żarełko  Żydów na pokładzie było tylko dwóch  Pani podeszła i zapytała męża, czy może wyjąć jego obiad z pudełka, czy sobie tego nie życzy   
A oto i zestaw koszerny 


Mąż twierdził, że schaboszczak był całkiem spoko 
Dla Zuzi zamówiłam owoce morza ...  Krewetka, kawałek rybki, brokuł i coś tam jeszcze. Mówiła że bardzo smaczne ... co w ustach dziecka mego nie jest częstym zdaniem 

Kiedy wszyscy wokół już szamali w najlepsze ...

Mój stolik był cały czas pusty ... 

Już zaczęłam tracić nadzieję ... ale i ja dostałam swój obiadek  Kartofelki z kulkami kotlecików mielonych - bardzo smaczne (choć wydaję mi się, że zamawiałam sałatkę owocową )

Podniebne kelnerki częstowały nas też różnymi zimnymi napojami, a także kawą i winem ... co kto woli, do wyboru, do koloru   
Wszyscy bardzo polubiliśmy egona

Kiedy wszyscy byli już najedzeni za oknem widać już było Fiki-Miki ... Chalkidiki znaczy 

A tu normalnie Zlatni Rat 

A tu, jak teraz paczę na mapę, to chyba Skopelos i Alonisos ... 

Lądowanie było ... wietrzne bardzo ...  Ja jakoś nie mam lęków przed lataniem, ale mąż mój ... No ale wylądowaliśmy ... miękko nawet  Bagaże też wszystkie z nami doleciały ... więc każdy walizeczkę w dłoń, niektórzy nawet dwie ... i idziemy po auta ... No i tu zaczynają się schody ... no dobra, schodki 
Najpierw czekamy dość długo, aż przyjedzie busik z naszej wypożyczalni ...  Wreszcie przyjechał ...  Ładujemy nasz dobytek do bagażnika (niechcący przywaliłam panu kierowcy w ucho drzwiami ) ... Kiedy wszystkie walizeczki były zapakowane pan kierowca zaczął dopytywać o naszą rezerwację ...  Dzwoni gdzieś ... podaje numery naszych voucherów ... z trudem, ale odczytuje nasze nazwiska ... i mówi, że nie mają takich rezerwacji   Dzwoni gdzieś jeszcze raz, znowu sylabizuje nasze nazwiska, nr voucherów ... i w dalszym ciągu twierdzi, że nie mają nas na liście   Mówi żeby wyładować walizeczki, on pojedzie do biura i tam wszystko wyjaśni ... obiecuje wrócić za 15 minut ... Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco niż było do tej pory ...  15 minut minęło ... 20 minut minęło ... 30 minut minęło ... Wreszcie pan wrócił i mówi, że wszystko wyjaśnione ... ALLELUJA  Znowu ładujemy walizy do bagażnika (teraz już uważam, żeby nikomu nie przywalić drzwiami ) i jedziemy ... Zajeżdżamy ... a na placu jakoś tak ubogo w auta ... a już takich maluśkich, jakie my zamówiliśmy, to nie ma wcale  Ale ok, miły pan się uśmiecha, bierze nasze papiery i rozpoczyna papierologię Najpierw załatwia znajomych ... a w międzyczasie podjechał Nissan Micra ... no i znajomi mają już auto ... całkiem fajne ... do bagażnika mieści się big waliza i jedna mniejsza. Pytamy co będzie dla nas ... a pan na to, że będzie niespodzianka  No i dostajemy Mini Cooper ... co prawda 3-drzwiowe, ale z automatyczną klimą, automatyczną skrzynią biegów i disel  Tak więc kolejny raz dostaliśmy auto z wyższej klasy niż zapłaciliśmy ... jak to mówią ... głupi ma zawsze szczęście   Miniak z wierzchu wygląda na spore auto, ale to tylko pozory. W bagażniku mieści się tylko big walizeczka i mały plecaczek  Reszta ląduje obok Zuzi  Uffff, wreszcie możemy ruszać do Ermioni 
Ale po drodze zatrzymujemy się na kilka minut na Kanałem Korynckim 



No a teraz już prosto do Ermioni  Choć droga wcale nie była prosta (mąż dziękował losowi za automat, który idealnie sprawdził się na krętych, górskich drogach )
Czasem były też takie niespodzianki ...

Było też ostre hamowanie, bo przed maskę wybiegł nam malutki kicia ... My co prawda zdążyliśmy się zatrzymać (choć nie było to rozsądne, bo znajomi mogli wjechać nam w kuper ), ale auto jadące z przeciwka kotka zabiło    Potem jechaliśmy już bardzo ostrożnie i wolniej ... Drogi Peloponezu są fantastycznie malownicze, kręte i w ogóle ... ale na nocną jazdę niekoniecznie ...
Około godziny 22 meldujemy się w naszym apartmanie w Ermioni 

CDN  |