Rekonkwista 2017
4 x Costa + 1 x Sierra
Playa el Playazo de Rodalquilar

Ruszyli przed południem... znowu kierunek Cabo de Gata. Szpiedzy donieśli, że pod Castillo de San Ramon zbierają się siły niewiernych...
Szybki dojazd... i krzyżowcy wjeżdżają na plażę przygotować atak na zamek.

"Tu tu... tu się rozbijmy.... ja o tu tu tu po lewej...." - rzekł błagalnie Pedro....



Jednak Reina (właśnie z uwagi na nadmiar wroga) zarządziła rozbicie obozu kawałek dalej...
Obserwowali... i zamek de San Ramon po lewej....



i góry po prawej...



Czas przygotowań do bitwy powoli mijał... Pedro monitorował wszystko.... zwarty, czujny, gotowy....



W końcu ruszył... do walki... piewsze starcie... niewierni albo uciekali... lub byli wrzucani w skalne pułapki....



Mury zamku coraz bliżej!



Ognia!



Castillo de San Ramon zostało szybko zdobyte... a niedobitki Maurów uciekały w panice....



Zero litości... kto sam nie skoczył... był rzucany w morskie odmęty...



Ostatnie spojrzenie na panoramę dzikiego wybrzeża...



...i dumni katole wrócili do ich obozowiska na piaskach Playa el Playazo.
Miejscowe długonogie chicas skrywały skromnie lica przed zwycięzcami...



Wieść o pokonaniu Maurów szybko się rozniosła... miejscowi świętując łódko-barem przypłynęli na plaże dokładnie pod obozowisko krzyżowców!



Mojito mojito... normalnie takie rzeczy tylko na Przylądku Kota (Cabo de Gata)



By poczuć klimat - na koniec filmik - łódka, bar, pan z gitarą, pani z głosem i mojito:





Playa de los Muertos
Na koniec dnia by zweryfikować pogrom Maurów krzyżowcy zawitali na Plażę Umarłych.
Słynne miejsce, gdzie morze zawsze wyrzucało najwięcej ciał...
Dostęp trudny... długi... wąską ścieżką przez góry...



Po 15-20 minutach dotarli... jest plaża...są ciała i niedobitki niewiernych....



Cabo de Gata zdobyte!
To był naprawdę naprawdę owocny dzień dla słowiańskich krzyżowców!






Subiektywne podsumowanie Costa de Almeria
Wybrzeże to jest uznawane za najgorętsze...i to prawda.
Pogoda afrykańska - niby tylko 32-35, ale jest gorąco... konkretnie.
Na innych wybrzeżach hulają chłodne wiaterki, tutaj... poza miejscami przy samej plaży... upał wręcz stoi i piecze.
Nie ma przebacz - prawdziwy skwar, który organizm jednak... po pierwszym szoku zaakceptował.
W kultowej scenie Misia byłoby tak: "Pani kierowniczko - takie jest odwieczne prawo natury. Jak jest lato - to musi być gorąco! Czy tu grzeje? Tu grzeje przez cały czas! Na okrągło"

Miasto Almeria nie powaliło mnie na kolana - naćkane domów, widoczne vlepy antify, po prostu duże miasto i port - dzienna ocena organoleptyczna niewysoka.
Plaża z boku miasta fajna, ale "nie-moje" kamyczki nie podnoszą oceny, która za ciepłotę wody.... za gorąc wody... wcale najgorsza nie jest.
Wszyscy tam polecają plaże rezerwatu Cabo de Gata - jest to półpustynna perła rejonu Almerii z ponoć najpiękniejszymi plażami Hiszpanii.
Rezerwat jest objęty patronatem Unesco i należy do najsurowszy fragment Andaluzji.
Plaża w San Jose na dobrym poziomie, ale naprawdę zachwyceni byliśmy pozostałymi plażami... i widokami jak poniżej.
Reasumując: urzekająca dzikość w cywilizowanej Hiszpanii. Polecam.






  PRZEJDŹ NA FORUM