Grecja leniwie...po raz pierwszy....
Wreszcie nastał dzień 8 lipca 2016, piątek

Na razie jedziemy standardowo…na Zwardoń… W Słowacji jesteśmy o 19:52. Winietkę kupiliśmy przez internet (podobnie jak na Węgry) – polecam, szybko i sprawnie. Postój na kolację przy autostradzie słowackiej (kierunek Bratysława) i zaraz po tym odbijamy na Komarno. Droga już zdecydowanie węższa, ale jedziemy ok. 100km/h. W miasteczkach zwalniamy, ale mamy przed sobą tubylca sprawnie zasuwającego po drodze wśród pól, więc się go trzymamy i o 23:43 wjeżdżamy na Węgry.


9 lipca 2016, sobota

Tu droga już przyzwoita, a po chwili już jesteśmy na obwodnicy Budapesztu i zaraz odbijamy na M5. I tankujemy jak się okazuje najdroższą ropę 8O na całym naszym wyjeździe diabeł diabeł Zjeżdżamy na parking na jakąś 2-godzinną drzemkę i tuż przed 4 ruszamy dalej. Chcemy o znośnej porze przekroczyć granicę. Odbijamy na Tompę i o 5:05 meldujemy się na granicy. Przed nami dosłownie 1 auto i to w trakcie odprawy, więc nasz plan sprawnego przekroczenia granicy idzie idealnie Na obszarze między granicznym widzę kilka snujących się żołnierzy z karabinami 8O , takiego sporego gabarytu. O co chodzi pytajnik pytajnik Rozglądam się i po prawej stronie (dosłownie na przeciwko budek granicznych) jest niewielki obóz dla uchodźców otoczony drutem kolczastym 8O 8O Zakurzone namioty tylu igloo robią posępne wrażenie… Zapach też nie jest najprzyjemniejszy (jest już dość ciepło, więc nie wiem jak tu jest w południe)…. Paszporty i dokumenty są sprawdzane sprawnie, więc krótko tu stoimy...

Suniemy spokojnie po raz pierwszy w życiu serbską autostradą. Jazda jest dość przyjemna. Krótki postój na śniadanie w przy autostradowej restauracji z żółtą literką (zaskoczyło mnie to) w towarzystwie niemieckich Turków zmierzających na południe…..

Ruszamy dalej i na spokojnie wjeżdżamy do Belgradu płacąc wcześniej za przejazd autostradą 2,5 eur (taniej oczywiście w dinarach, ale nie kupowałam wszystkich walut... oczywiście drobniaki euro już wcześniej miałam przygotowane na całą trasę pan zielony ). Jest dopiero godz. 9, a jest już GORĄCO….. Krzysiek prowadzi nas jakimiś dziwnymi drogami, zwiedzamy peryferie i dzielnice mieszkaniowe stolicy Serbii zakręcony . Mijamy sporo dużych i z rozmachem wybudowanych betonowych budynków, chyba rządowych lub jakiś instytucji, bo przed nimi powiewają liczne flagi. Kiedy już prawie jesteśmy na miejscu okazuje się, że droga jest zamknięta i musimy jakoś sami sobie w terenie radzić. Navi przestawiła się na cyrlicę, więc szukanie na niej jest męczące :? i zdajemy się naszą intuicję i znaki drogowe. Teraz już idealnie trafiamy na zaplanowany parking pan zielony Przy wjeździe jest Pan w budce, część parkingu pod mostem odgrodzona (straż, karetka), ale jest 1 wolne miejsce i możemy na nim zaparkować. Wprawdzie w słońcu, no ale cóż. Parking jest dokładnie tu i nam na niego namiary dzięki Piotrf, który się swoją sprawdzoną miejscówką podzielił w tym wątku. Parking oczywiście free. Wychodzę z auta i czuje się jak w saunie, GORĄCO. Syn nie chce nigdzie w tym upale iść, ale jesteśmy, więc nie ma wyjścia... Do torebki jeszcze właściwy przewodnik (samodzielnie zrobiony)+ zimne picie z lodówki. Z naszego miejsca parkingowego mamy widok na rzekę Sawę i na drugi brzeg…


  PRZEJDŹ NA FORUM