Σιγά, σιγά..... czyli jesień na Krecie…. |
27.10.2017, piątek, dzień 7 – pożegnalny wieczór Po powrocie z Balos i Falasarny nadszedł nasz ostatni wieczór na Krecie… W takiej sytuacji oczywiście koniecznie trzeba udać się do Chanii…. Na początek rzut oka na fort…. ….oczywiście na latarnię…. ….meczet…. ….i cały port wenecki …. śladów po wczorajszej ulewnie już nie ma … Jest cudownie….. Kręcimy się jeszcze uliczkami, oglądamy ostatni raz pojedyncze otwarte sklepiki z pamiątkami… …i zasiadamy na pożegnalną kolację. Wybraliśmy Amforę. Raz że polecana, ma bardzo dobre opinie z necie, ma widok na latarnię …i jeszcze co wieczór zawsze jest w niej tłum ludzi, a to o czymś świadczy…. Kalmary były pyszne, chlebek też, szaszłyk taki sobie (chyba na Krecie nie ma dobrych), syn na swój wybór też nie narzekał… Winko, chleb, oliwa…czego chcieć więcej…. Do chleba oprócz oliwy podana była także pasta z czarnych oliwek (oczywiście free) – jadłam pierwszy raz i się zakochałam Już nie mogę się doczekać lipca i wakacji w Gr, bo wiadomo ta sklepowa, aż tak nie smakuje…. Jeszcze ostatni raz przechadzamy się po uliczkach Chanii… …i trzeba wracać do hotelu i spakować walizki….. |