Zanzibar prawdziwy...i inne dziwy:-) |
Dzień 10 (i odrobina dnia 11) Zaczęło się standardowo... nie spać, idziemy po taksówkę na lotnisko. A taksówki...nie ma. 3:30 Stone Town, nikogo i niczego! W końcu zagaduje z jakimś ochroniarzem, ten zaraz woła kolegę, ten biegnie w miasto... a ja czekam. Po paru minutach przyjeżdża zaspany muzin... pakujemy się do wiekowego samochodu i lecimy na lotnisko. Szybka odprawa i nagle podbija stewardessa z omańskich linii: - Pan Piotr? - Tak... - a nie zgubił Pan czegoś? - tylko Pani uśmiech (się Romeo włączył...) - a to nie Pana karta? A no tak - na Zanzi się zdziwiłem, że mam tylko trzy karty - a chyba brałem cztery. Ale że brakowało tej awaryjnej, służącej do przewalutowań... z zerowym saldem... to olałem - może pomyliłem i wziąłem tylko trzy? Jednak wziąłem cztery i na lecąc na Zanzi jedna mi wypadła. Oman Air- szanuję! ![]() Lot powrotny to będzie już w skrócie - przesiadka w Muskacie i kierunek Mediolan. ![]() Mediolan 19:30 i... no i nie oszukujmy się. Odjebało nam po "burżujsku" ![]() Zamiast zdrowego i budżetowego noclegu na lotnisku... apartamentu się zachciało kawałek od lotniska. I walić to, że wyjazd miał się zamknąć w 4.000 pln na osobę (lot, alkohole, dziwy, noclegi, taksówki, żarcie, pamiątki)... jedziemy po włoskich restauracjach na całego! ![]() ![]() Tak się wydaje na 10,5 dnia przygody na Zanzi 4.300 pln na osobę (przynajmniej w moim wykonaniu). Poranny LOT do Polski - i niemal cały samolot dla Zdobywców Afryki. ![]() Dziękuję wszystkim którzy przebrnęli tą niełatwą lekturę - do zobaczenia przy następnej wyprawie ![]() ![]() |