Lesbos leniwie.... |
26.09.2019, czwartek, dzień 2 c.d. Po krótkim odpoczynku, parę minut po godzinie 17, zbieramy się i idziemy do Perty… Syn coś tam marudzi, że znowuuuu, że tak dalekoooo ![]() ![]() Dziś już droga oswojona, więc już mijamy sklepiki, wypożyczalnię samochodów, kilka tawern, stację benzynową, i już górka i jesteśmy na morzem, i widzimy pierwszy raz nasz dzisiejszy cel ![]() …ale jeszcze kawałek przed nami… Idziemy drogą wzdłuż plaży w Petrze, która w popołudniowym słońcu wygląda tak… Przez tydzień nie widziałam tu nikogo odpoczywającego, ale nie ma się co dziwić… To już jest ten lepszy odcinek…. Włażę w przydrożne krzaki, ale lepiej uwiecznić kościółek Panagia Glikofiloussa, który znajduje się na 35-metrowej skale (w innych miejscach piszą o 40 metrowej skale)…. Popędzam moich, bo kościółek jest otwarty od wschodu słońca do godz. 18 bez względu na porę roku, więc wiele czasu już nie mamy… Mijamy jakiś urzędowy budynek, przynajmniej na taki wygląda… Mniej więcej w tym też miejscu droga asfaltowa zmienia się w trakt wyłożony kamieniami, jakby kostką brukową (więc szpilek nie polecam) i tym samym przechodzi w promenadę, z jeżdżącymi od czasu do czasu samochodami. Przy okazji Petra ma swoją obwodnicę ![]() ….a jestem tego pewna, ze względu na charakterystyczną sosnę wyrastającą z murów (prawie jak ta na naszej Sokolic)… To teraz do góry, po 114 stopniach wykutych w skale – policzyłam i tyle ich rzeczywiście było ![]() ![]() Ostatni wysiłek i można z tarasu przed wejściem na teren klasztoru popatrzeć na okolicę…. I jest to jeden z celów dla wszystkich turystów odwiedzających to miejsce... |