Lesbos leniwie.... |
26.09.2019, czwartek, dzień 2 c.d. Jesteśmy na tarasie przed wejściem do kościółka Panagia Glikofiloussa i możemy popatrzeć na samą Petrę, jej główną plażę, a za wzgórzem jest kolejna miejscowość (jeszcze większa) z twierdzą na skale… Nad portalem jest zniszczony fresk… …i wchodzimy na dziedziniec… … który jest w sumie niewidoczny, bo prawie całą przestrzeń wypełnia kościół chrześcijański. Jako że zaraz kościół może być zamknięty, zaczynam od niego… Kościół został zbudowany w XVIII wieku… Legenda głosi, że rybak będąc na morzu zgubił swoją ikonę Matki Boskiej, którą zawsze miał przy sobie. Kiedy łowił ryby w okolicy Petry, zobaczył słodkie zielone światło, które padało na wystającą wulkaniczną skałę. Rybak podążył do światła i kiedy znalazł się na szczycie skały, znalazł swoją zaginioną ikonę. Zielone światło pojawiało się przez jeszcze 3 dni, co rybak uznał za znak z nieba i postanowił w tym miejscu zbudować kościół. W kościele znalazła schronienie ikona Maryi Słodko Całującej, która jest na wyspie otoczona głębokim kultem. Święto patronki kościoła obchodzone jest bardzo hucznie w Petrze w dniu 15go sierpnia. Sam kościół mnie nie zachwycił :? , nie ma w nim klimatu… Moją uwagę najbardziej przyciągnęła ambona…wygląda jakby wisiała w powietrzu… Wychodzę na zewnątrz, tu jest zdecydowanie przyjemniej… …zwłaszcza, że widoki są całkiem, całkiem… Rozlega się dźwięk dzwona i dokładnie w tym samym momencie materializuje się starsza, oczywiście na czarno ubrana, pani i zamyka kościół… Koniec…. Znajduję moich Chłopaków i wychodzimy poza mury… Jeszcze ostatni rzut okiem… …i zaczynamy schodzić w dół… Po drodze mijamy Polaków z naszego lotu, których tego dnia i kolejnych jeszcze kilka razy mijamy… Jesteśmy już pod sosenką wyrastającą z muru i patrzę jeszcze na kościół na skale… …i znikamy w uliczkach Petry… |