Peloponez leniwie, Ateny intensywnie… |
poniedziałek, 20.05.2019 – to będzie długi dzień Przed terminale, jesteśmy ok. 30 min po północy. Dzwonię do wypożyczalni, że już jesteśmy, za kilka minut ma ktoś po nas podjechać. Czekamy na przystanku autobusowym na prawo od wyjścia i rzeczywiście po kilku minutach podjeżdża bus. Ma zabrać jeszcze jedną rodzinę, ale kierowca stwierdza, że nie ma co czekać i nas zawiezie, a oni najwyżej poczekają… Samochód zarezerwowaliśmy przez pośrednika, a fizycznie auto dostajemy od autounion (już przy rezerwacji jest znana wypożyczalnia), opinie mają dobre, więc ok. Samo biuro i samochody są 6 km od lotniska, więc transport był niezbędny, nie tak jak na Krecie, gdzie wypożyczalnia była 100m od terminala, a samochodem jechało się przez całe lotnisko, nawracało i znowu przez lotnisko…. Na miejscu czekają na nas, samochód też, tylko sczytanie karty kredytowej pod kaucję (której nawet nie nałożyli przez cały okres wypożyczenia) i możemy jechać…. A do dyspozycji mamy białą micrę ze stanem licznika 47 290…. Nasz pierwszy cel to wschód słońca nad Kanałem Korynckim…. Jedziemy…. Kilometry szybko przelatują, jedzie się wygodną dwupasmową drogą oczywiście płatną: 2,8+2,1+1,8 EUR Przejeżdżamy mostem nad Kanałem i parkujemy w zacisznym miejscu na kilka godzin spania. I tak zasypiamy, że budzimy się o 8 rano…. No spanie w 3 osoby w mikrze super wygodne nie było, a dodatkowo wschodu nie było…bo spaliśmy. Teraz jest lekko szaro, pochmurnie…. zgodnie z prognozami…. W pobliskim sklepie robimy większe zakupy, coś na śniadanie i po posiłku idziemy obejrzeć Kanał…. Widok w jedną stronę…. …i w drugą stronę…. Robi wrażenie. Szkoda tylko, że nie trafiliśmy ani na przepływający statek ani na kolory…. Może na powrocie się uda…. No i teraz mogę powiedzieć Witaj Peloponez |