Opiszę pokrótce nasz przejazd do Grecji. Wyjechaliśmy w sobotę 7.08, granicę Polski przekraczaliśmy w Barwinku. Zaraz po przekroczeniu granicy krótka kontrola Słowaków. Padało tylko pytanie o cel podróży i w zasadzie to wszystko. Po jednodniowym pobycie na Węgrzech na basenach termalnych wyruszyliśmy dalej w poniedziałek 9.08. Przy wyjeździe ze stacji benzynowej przy autostradzie na Węgrzech mieliśmy kontrolę winiety. W tym roku doczytałem, że tzw. auta z kratką posiadające w dowodzie rejestracyjnym symbol N1 powinny mieć kategorię winiety D2. I chyba dobrze, że w tym roku taką zakupiłem, bo przy takiej kontroli raczej mandat murowany. Co ciekawe w latach poprzednich nieświadomie kupowałem winietę D1. Wjazd do Serbii przejściem autostradowym bardzo sprawnie ok. 15 minut oczekiwania. Taka sama sytuacja przy wjeździe do Macedonii Północnej. Może nieco dłużej w kolejce ok. 25 min. Celnik macedoński sprawdzał Zieloną Kartę oraz dowód rejestracyjny. Przy wjeździe do Grecji czas oczekiwania podobny ok. pół godziny. Droga powrotna nie była już taka fajna, pewnie dlatego, że wracaliśmy w piątek. Wjazd do Macedonii w zasadzie z marszu, ale wjazd do Serbii to już 1h 45min oczekiwania, a najgorsza sytuacja była przy wjeździe na Węgry. W okolicach Nowego Sadu zjechałem na stację benzynową w celu złapania WiFi. Na granicy mieliśmy być tuż przed 19, więc do wyboru zostało przejście Roszke na autostradzie albo Tompa. Google Maps na Roszke pokazywało 30 min opóźnienia, a na Tompie ok. 10 min. Ale jak się później okazało mało to miało wspólnego z rzeczywistością. Sprawdziłem również czas oczekiwania na stronie węgierskiej policji. Roszke 3h, a Tompa 1h, tak więc zjechaliśmy na Tompę i tam staliśmy 2h 45 min. W takim razie nie wiem ile by się stało na Roszke, ale pewnie z 5 godzin. Mimo tych utrudnień z powrotem, wyjazd naprawdę udany. Nikt nie chciał paszportów covidowych na żadnej granicy. Nawet PLF Grecy nie sprawdzali, chyba że skanowanie tablic rejestracyjnych przy wjeździe do Grecji tę sprawę załatwiało. |