Moje wielkie greckie wakacje! - cz.IV Naxos+Santorini |
MOJE WIELKIE GRECKIE WAKACJE! cz. IV chyba wskazany jest podtytuł ,,Moja wielka grecka porażka" Wizyta w Megalochori przywróciła mi wiarę w sens odwiedzenia Santorini w szczycie sezonu ... Ale nie chwalmy dnia przed zachodem słońca ... Przed powrotem do apartmana mam w planie odwiedzenie jeszcze dwóch miejsc Pierwsze, to punkt widokowy koło Akrotiri, a dokładnie tu:36°21'43.3"N 25°25'09.3"E A tu to samo miejsce kilka lat temu ... Ostatni punkt przedpołudniowego programu to Red beach I już dojeżdżając tam zdaję sobie sprawę, że znalezienie miejsc parkingowych będzie bardzo trudne ... Panowie wysadzają nas pod kościołem , a sami wracają w poszukiwaniu miejsca do zaparkowania ... Czekając na ich powrót usiadłam w cieniu i obserwowałam co dzieje się na parkingu ... Ludzie krążą w swych samochodach licząc, że może ktoś będzie wyjeżdżał ... Ktoś kogoś zastawił więc ten zastawiony trąbi wkurzony ... Znowu zaczynam tracić wiarę w sens przyjazdu na Santo ... po co mi to było, przecież już to wszystko widziałam ... No dobra, panowie wrócili ... idziemy rzucić okiem na tą słynną bicz ... Kilka lat temu przygrywał chyba ten sam Felek ... Nawet nie miałam w planie schodzić na dół i się kąpać ... wolę wrócić do naszego baseniku Panowie poszli po auta, a my poczyniliśmy drobne zakupy w pobliskim sklepiku ... Obok była bardzo fajna taverna Wracamy do apartmana ... W planach był relaks przy baseniku ... i był aczkolwiem trochę wymuszony i okraszony sporym stresem ... Gdyż to wtedy miała miejsce kolejna porażka ... tym razem moja i tylko moja Otóż jak pisałam mieliśmy w apartmanie kuchnię ... A w niej kuchenkę do gotowania, elektryczną, z takimi kółkami grzewczymi (nie cierpię takich kuchenek ) Jako, że nic w kuchni nie gotowałam, to na jednym z tych kółek postawiłam czajnik elektryczny, bo akurat kontakt był blisko ... Robiłam coś przy zlewie ... i niechcący przekręcił się (sam ) kurek w tej cholernej kuchence ... akurat ten, na którym stał czajnik ... Zauważyliśmy to, a konkretnie Zuzia, kiedy coś zaczęło strasznie śmierdzieć ... Potem nastąpił błysk w kontakcie ... No i już wszyscy widzieli co się stało ... czajnik się stopił ... cała kuchenka była uwalona roztopionym plastikiem ... a co najgoresze wywaliło korki ... nie było prądu w całym apartmanie, nie działała klima, lodówka, nic ... masakra ... Skrzynka z bezpiecznikami była przy wejściu, mąż miał nadzieje, że coś tam włączy i prąd wróci ... Ale gdzie tam ... co przełączał ten bezpiecznik, to on się wyłączał ... jednym słowem dupa blada ... spaliłam całą instalację elektryczną Po kilkudziesięciu próbach z korkami stwierdzamy, że nie ma co czekać ... trzeba powiedzieć Helen o całej katastrofie ... Helen zachowała stoicki spokój (co sobie w duchu pomyślała, to już nie wiem ) Powiedziała, że niedługo wróci jej mąż i wszystko naprawi, a my mamy się nie martwić i iść na basen Tak też zrobiliśmy ... W tak zwanym międzyczasie Zuzia wróciła do apartmana na siku i sprawdziła czy ten cholerny bezpiecznik znowy opadnie jak go włączy ... i ... NIE OPADŁ ALLELUJA Prąd wrócił w całym apartmanie ... Sprawdziłam czy wszyskie kontakty działają (i tak odkryłam podświetlenie naszego łóżka ) ... wszystko działało Poinformowaliśmy Helen, że jej mąż nie musi już spieszyć na ratunek Helen bardzo się ucieszyła ... i powiedziała jeszcze, że poszuka mi nowego czajnika Mogłam wrócić na basenik na prawdziwy relaks ... A po zasłużonym relaksie pojedziemy do Firy |