Lesbos leniwie....
02.0.2019, środa, wracamy do domu..

Dziś już dzień powrotu…niestety… bo bardzo dobrze jest mi na tej wyspie…spokojnie i bardzo relaksacyjnie…. No ale cóż, każde wakacje (zwłaszcza te z biura podróży) mają ściśle określony koniec….

Autokar ma na nas czekać na pobliskim mikro-skrzyżowaniu o godz. 11, pokoje trzeba opuścić do 11, więc na szczęście nie trzeba będzie nigdzie koczować i kombinować coś z bagażami….

Rano na spokojnie ostatnie śniadanie na balkonie z widokiem na sad oliwek. Potem dopakowanie ostatnich rzeczy i zostaje jeszcze trochę czasu na poleżenie nad basenem, niestety teraz jeszcze słońce tu nie dochodzi, ale zawsze to choć chwila relaksu.... Zbliża się jedenasta, więc walizki w garść i idziemy na miejsce zbiórki…i czekamy, i czekamy i czekamy… Jesteśmy w Grecji, siga, siga…
W końcu autokar podjeżdża, wysiada pilotka, a autokar odjeżdża 8O … musi pojechać dalej i na większym skrzyżowaniu nawrócić… A my dalej czekamy i czekamy, nawet pilotka się już zastanawia, co tak długo zakręcony … Ale w końcu jest, wsiadamy i jedziemy po kolejną grupę turystów…
A potem już tylko pod górkę, z górki, jeden zakręt, drugi, trzeci, piąty i znowu z górki…i znowu jesteśmy przy zatoce Kallonis, a flamingi brodzą sobie dziś akurat przy samym brzegu diabeł no ale autobus się dla mnie nie zatrzyma diabeł (i to wada wjazdów z bp)… Potem znowu pod górkę i wjeżdżamy do stolicy - Mityleny. Za oknem migają mi opuszczone wille, takie, że aż chciałoby się je przygarnąć pod swoją opiekę...








Po przejechaniu kilku wąskich uliczek (aż dziw, że autokar się tam zmieścił) jesteśmy w porcie…




...i już wyjeżdżamy z miasta… Bardzo żałuję, że nie udało nam się tu samodzielnie dotrzeć….. Po kolejnych minutach jazdy, cały czas wzdłuż wybrzeża, mijamy budynek nowo budowanego terminala lotniczego (dziś w 2023 już otwartego)


…i już parkujemy pod lotniskiem….


Terminal wewnątrz jest tak samo mały jak na przylotach…


I tu po raz pierwszy spotykam się z nietypowym nadaniem bagażu… Na odprawie standardowo: ważenie walizki, kwitek, karta pokładowa i ometkowaną walizkę należy ze sobą zabrać 8O … Potem podchodzi się do okienka z taśmociągiem, tu robią prześwietlenie walizki i dopiero jedzie ona sobie dalej sama, a pasażer jest wolny.
Do odlotu mamy sporo czasu, więc wychodzimy z terminala i idziemy nad morze i do kapliczki...




Ja bym jeszcze tu posiedziała, ale Pan M. woli być wcześniej… Szybka kontrola osobista, taka organoleptyczna bez skanera bagażu podręcznego i jesteśmy w hali odlotów…malutkiej… Miejsc siedzących jest może 80, a samolot zabiera ok. 190 pasażerów, więc większość po prostu krąży lub siedzi na podłodze. Na lotnisku kupuję magnes, nie dość, że najtańszy jaki spotkaliśmy to jeszcze był wybór, nie to co w Molyvos…. Woda do picia, jak to w Grecji, standardowo 50 centów za butelkę…

Lot na nas czeka…


Startujemy o 14:48. Startując widzimy stale morze…


…terminal…


….lecimy…


….i ostatni grecki widok, choć nie wiem, co to jest, jakieś 40/50 min po stracie.. półwysep Athos?…


….potem już tylko chmury, chmury, biała pierzynka… kolejny widok…


…deszczowe Pyrzowice…


Lądujemy o 16:10. I tak kończą się nasze jesienne greckie wakacje…


  PRZEJDŹ NA FORUM