Moje greckie ja
Jest coś co banalnie określamy małą ojczyzną,miejscem na ziemi itd.ale jest w nas-dla mnie to dawna Galicja-do dzisiaj zauważam różnice rozmawiając z ludźmi Kongresówki i Wielkopolski i Śląska,[największe z tymi z Kongresówki]i nie chodzi tylko o język[ u nas mówi się:na pole,a tam:na dwór,opowiem 2 anegtoty-pewna hrabina z Krakowa gdy na Mazowszu przebywała a właściciel majątku wyszedł : na dwór,zapytała:a po co on tam wyszedł?Będzie dach naprawiać?W jednej z kultowych knajp krakowskich stary kelner gdy goście z W-wy pytali go:jak tam na dworze?Odpowiadał:My z dworu wychodzimy na pole,a was wpuszczają z pola do dworu i taka jest różnica.I wiele innych:grysik-kasza manna,weka-bułka,chleb pszenny itd.]Jadąc do Grecji wszędzie tam gdzie sięgało dawne Cesarstwo Austro-Węgierskie czuję więź kulturową,czy na Bałkanach czuję się obco?NIE-odpowiada mi ten rozgardiasz,nieporządek,luźne podejście do życia, i wreszcie Grecja:gdyby nie LUDZIE podziwiając krajobrazy mógłbym tak samo czuć się w Chorwacji,Włoszech na południu Francji,ale to GRECY sprawiają,że czuję się wyjątkowo,dodatkowo jeżdżę w regiony greckiego multi-kulti:miejscowi,przesiedleńcy po wojnie grecko-tureckiej,naturalizowani Albańczycy i przede wszystkim partyzanci ELAS i ich potomkowie,rodziny


  PRZEJDŹ NA FORUM