Peloponez leniwie, Ateny intensywnie… |
piątek, 24.05.2019 – Ateny 1-6 I co teraz Skoro jesteśmy tak blisko to pójdziemy na Plakę, czyli na teren najstarszej historycznej dzielnicy Aten, która rozciąga się u podnóża Akropolu. Niestety ta jej część jest mocno turystyczna, sklepiki z wątpliwej jakości pamiątkami, liczne knajpki i tłum ludzi - takiego zagęszczenia jeszcze w Atenach nie widzieliśmy, choć wszystko jeszcze przed nami Ale zanim doszliśmy do centrum minęliśmy jeden z niewielu bizantyjskich kościołów w Atenach, czyli ortodoksyjny kościół Św. Katarzyny z XI w. Ciut dalej trafiamy na kolumny, które są położone poniżej chodnika – są to pozostałości rzymskiej stoi. Prawdopodobnie wcześniej była tu świątynia poświęcona Artemidzie (bogini łowów, zwierząt, lasów, gór i roślinności). W pobliżu znajdowały się również łaźnie Andriana i być może Prytanion (dawny urząd). Spacerujemy uliczkami bez żadnego celu, po prostu przed siebie z założeniem, że trzeba coś zjeść …. .. i dochodzimy do ogrodzenia , a za nim kolejne kamienie….trafiliśmy pod Różę Wiatrów, która usytuowana jest na terenie Forum Romanum, o tej porze już zamkniętego, więc popatrzymy tylko przez ogrodzenie, a jutro z bliska (wejściówka w ramach biletu combo). Kręcimy się uliczkami i trafiamy całkiem przypadkowo pod Wzgórze Areopagu. Wchodzimy po wyślizganych kamieniach i mamy Akropol na wyciągnięcie ręki Ten widok mnie oczarował….I dziś jak myślę o Atenach to właśnie mam przed oczami właśnie Akropol z tego wzgórza… Rewelacyjne miejsce! Nie jest tu pusto, bo to idealne miejsce na oglądania zachodu słońca, ale także i miasta…starożytne Ateny mamy u stóp… Dziś jeszcze oglądamy miejsca bez pełnego rozeznania, ale jutro już dokładnie będziemy wiedzieć, co widzimy…. Pora najwyższa coś zjeść, nie będziemy cofać się do centrum znajdziemy coś kierując się do mieszkania. Wchodzimy na Wzgórze Filopappou, omijając dziś to co jest tu do zobaczenia …na chwilę zaglądamy pod więzienie Sokratesa… … i po zejściu z drugiej strony znajdujemy się w typowej mieszkalnej części miasta trafiamy na mały placyk o nazwie Markouri, gdzie w jednej knajpek zasiadamy na kolację. Mamy stąd świetny widok na wieczorną codzienność mieszkańców. Ateńczycy wychodzą tłumnie na plac, część zasiada na skwerkowych ławkach, część w knajpkach (na pewno nie są to miejsca polecane w przewodnikach czy na blogach, typowe pod mieszkańców, nic wyszukanego), a dzieci plątają się , grają w piłkę, biegają lub podążają na pobliski plac zabaw, który mijaliśmy chwilę wcześniej. Taka zwykła miejska codzienność, nic na siłę, nic pod turystów…. Po posileniu się i wytchnieniu idziemy już prosto do mieszkania. I tak kończymy pierwszy, niepełny dzień w Atenach. Nasz spacerek wyglądał mniej więcej tak, w dużym uproszczeniu… W czasie tego jednego popołudnia zrobiliśmy po Atenach 13 km, wszystko pieszo…. Ciekawe ile jutro tych kilometrów nabijemy…. |