Trasa przez Rumunię i Bułgarię |
No i obrócone, 3 tygodnie poszły jak moment. Trasa tak jak mówiłem, przez Zwardoń, Trnava, skręt na Budapeszt, potem Arad i na Timisoare, przejazd na Bułgarię przez Calafat, Montana i tu przebicie przez góry do Sofii (w obie strony wyszło o 1 w nocy i raz w deszczu, polecam to tylko miłośnikom adrenaliny - wspinaczka z 300m npm na 1400 i zjazd na 600m) i na Kulatę. W Grecji najpierw kilka dni pod Plaką (rejon Katerini), potem dwa dni w Atenach (głosowanie, Akropol etc) i przejazd na Peloponez, trafiliśmy do Tolo - nie wiedząc nawet jak popularne jest wśród polaków. Powrót przez zachodnie wybrzeże, tj most Rio Antirrio i dalej na Meteory. Stamtąd powrót i w trzy dni z powrotem w Polsce. Spanie w trasie tylko na mopach, ewentualnie trochę na dziko wyszło w Bułgarii, ale ku zdziwieniu lokalsów nawet na postojach podkładałem zbiornik na szarą wodę, bo jakoś nie lubię zalewać okolicy. W Grecji tylko na campingach. Wrażenia finalnie bardzo dobre, Peloponez piękny, górzystość Grecji w centrum również nie do pobicia, rejon okolic Salonik, płaski i industrialny najmniej przypadł do gustu. Za rok wątpię byśmy się też tam skierowali (niech dzieciaki podrosną jeszcze, bo 2+5+7 to zestaw dalej mega intensywny) a dystans jednak długi. Niemniej trasę mogę polecić. Nigdzie na granicach nie stałem, natomiast autostrady w Grecji gdzieś tak od połowy robią się mega drogie, nawet nie miałem co chować karty do portfela między kolejnymi tollami i leciało zamiast jak na początku po 90 centów, to po 9-10 euro i tak co chwila. Różnica taka, że na początku Grecji jest chyba inny operator i samochody z przyczepami kempingowymi biluje wyżej jeśli wysokość >,2,70m (więc nas jak osobówki), a niżej w Grecji zmienia się ten wymóg na >,2,20m i dlatego wskakujemy w kategorię trzy razy droższą, tak jak ciężarowe. Jak jakieś pytania - zapraszam. |