już jestem Kaczorze jeden, wracam z czeluści zwanej szpitalem...w przenośni i dosłownie...takiego "pomoru" jak ostatnio w naszej rodzinie nie było od dawna...kuzynka zapalenie oskrzeli, płuc i opłucnej, jej mąż wylądował w szpitalu z tym samym...mało brakowało a kuzynka też by się tam znalazła...a w szpitalu jeden sajgon...nie chce mi się o tym pisać...jedno mogę powiedzieć: na ile jesteście w stanie - trzymajcie się z daleka od szpitali szybciej wyzdrowiejecie...masakra :/ Poza tym wszyscy dookoła kichają i kaszlą...jedno przeziębienie się kończy, atakują następne wiruski...matko, jak lubię ciepełko tak teraz, zimą, życzę sobie siarczystego mrozu przez minimum dwa tygodnie) najlepsze panaceum na wirusy...Pozdrowionka!! |