Jeśli chodzi o mnie to celowo odpuściłem sobie południe Korfu gdyż na północy znalazłem to czego szukałem - powalające swym pięknem klifowe wybrzeża, gaje oliwne, zimną ale niewiarygodnie czystą wodę, domowe wino za 2euro litr które smakiem bije na głowę większość tych "wykwintnych" sklepowych, no i przede wszystkim miejscowych greków. Jazda na stopa po bezdrożach wokół Pantokratora w drodze do Perithei na pace wysłużonej terenówki z miejcowymi staruszkami i wracając zostać zaproszonym na długą biesiadę do ich domu. Pszczeli park w okolicach Giannades i jego właścicielka Stefania, jej niesamowite opowieści o wyspie i jej życiu. Kawa na tarasie w Makrades i pyszne ciastka prosto z domowego pieca, horiatiki w Bella Vista (jej położenie to już w ogóle mistrzostwo świata). Wprost oszałamiający zachód słońca na Cape Drastis i fantastyczne, darmowe spa pod klifem w Peroulades. No i trafiliśmy na Varkarole, festiwal ognia i wody w Paleokastritsie, magia pełną gębą. No i Angelokastro, Pantokrator, Perithia, Korfu... Ehh wspomnienia Tam można albo leżeć na plaży i spijać driny albo rzucić się w rytm życia wyspy i w nim się zakochać. Przepiękne miejsce na ziemi. Co do lotniska to też niezła miejscówka, stojąc sobie na grobli można poczuć na sobie pęd silników z 737 co prawda nie jest to Saint Martin ale jakaś namiastka chociaż |