Grecja 2009
Grecja – po raz pierwszy samochodem – lato 2009.
Badzioch: niebezpiecznie jest wysiadać z samochodu koło takiego stada. Psy są bardzo sumienne w pilnowaniu i atakują bez ostrzeżenia.

Ola: Niestety, samego szczytu nie zdobyliśmy ale o tym poniżej

Piesza wycieczka na Olimp
Jako że poza starszym synem Michałem nie było zainteresowania wśród pozostałych członków rodziny wycieczką w góry, wybraliśmy się tylko we dwóch. Śniadanie tuż przed świtem, samochodem przez Litochoro do Prioni. Jest to parking na wysokości około 1000 npm. Można iść też z Litochoro ale to dodatkowe 3 godziny marszu w jedną stronę.
W międzyczasie słońce wstało nad morzem. Gdybyśmy wstali trochę wcześniej zdjęcia byłyby lepsze.



Parking Priona i widok na szczyty




Zgodnie z opisem czeka nas 3 godziny marszu do schroniska.




Po drodze widoki coraz piękniejsze, przypomina trochę Tatry.
Początkowo poranne, górskie powietrze jest rześkie. Maszerujemy raźno w górę.





Olimp to właściwie nie jest jeden szczyt tylko cały masyw. Najwyższy szczyt to Mitikas (2918 m n.p.m.). Inne to Skolio, Skala, Stefani.




Zaczyna się coraz bardziej stromo i mniej drzew.

Schronisko. Jak widać można tu nawet rozbić namiot. W schronisku można przenocować. Do wyboru mamy łóżko lub własny śpiwór na podłodze. Ceny nie pamiętam ale to było kilka Euro.




Najlepszym rozwiązaniem jest przyjść do schroniska na wieczór (czy to z Prioni – 3h, czy Litochoro - 6h), przenocować i rano ruszyć na Mitikas lub Skolio (około 3h). My przeznaczyliśmy na to jeden dzień a to niestety trochę za mało aby zaliczyć szczyt.

Pniemy się dalej. Drzew coraz mniej. Widoki bajeczne.




Daleko jeszcze??



Po dojściu do granicy roślinności robiliśmy postój podziwiając z grani widoki.







Schronisko widziane z góry



Ze względu na późną porę oraz zmęczenie syna musieliśmy zawrócić.


Tak dostarczane jest zaopatrzenie do schroniska.



Jeszcze wspólna fotka i wracamy na dół.



Niedaleko parkingu znaleźliśmy taki zakątek



W górach spotkaliśmy czwórkę studentów z Polski wracających ze szczytu. Zdobyli go nocując wcześniej w schronisku. Obiecałem, zabiorę ich z parkingu do Litochoro.
Ponieważ zeszliśmy dużo szybciej niż się spodziewałem a naszych pasażerów jeszcze nie było, odwiedziliśmy z synem pobliski monastyr, zbombardowany w czasie wojny przez Niemców za ukrywanie partyzantów.






Zawieźliśmy studentów na dworzec w Litochoro i wróciliśmy na kamping. Jeszcze zdążyliśmy zażyć krótkiej kąpieli w morzu. Trochę zmęczeni ale szczęśliwi. Żałuję tylko że nie udało się spotkać Zeusa, byliśmy za nisko. Doszliśmy gdzieś na wysokość 2400 m npm.

więcej zdjęć z wycieczki.

następny odcinek – Meteory.


  PRZEJDŹ NA FORUM