Grecja 2009
Grecja – po raz pierwszy samochodem – lato 2009.
Ostatni etap – Asprovalta

Po krótkim pobycie w Meteorach przyszedł czas ruszyć dalej w drogę. Tym razem wyjeżdżaliśmy całą grupą ze znajomymi, razem 3 samochody. Na pożegnanie dostaliśmy od właściciela kilka butelek miejscowego wina różanego.
Naszym celem było bliżej nieokreślone miejsce na wybrzeżu pomiędzy Chalkidiki a Kavalą. Droga powrotna przez Larisę autostradą na Thessaloniki dalej zupełnie nową autostradą w stronę Kavali. Jadąc w kilka samochodów i nie znając miejsca docelowego przekonaliśmy się jak bardzo przydatne jest rado CB, którego niestety nikt z nas nie miał (rok później nie zrobiliśmy już tego błędu). Jakoś w końcu odnaleźliśmy pod Kavalą.
Jadąc później wzdłuż wybrzeża straciliśmy trochę czasu na szukanie kampingu. Kilka było zlikwidowanych (fajny kamping na którym byliśmy w 1986 roku przerobiono na magazyny), dwa blisko Kavali były nabite jak sardynki w puszce. Wreszcie trafiliśmy na kamping w Asprovalcie. Ogromny teren, zajęty tylko w niewielkim stopniu czasy świetności miał chyba lata wcześniej. Zaplecze sanitarne było OK., jak i ogólnodostępna lodówka. Po marketach i tawernach zostały tylko puste budynki. Na szczęście dosyć dobry market był niedaleko. Zaletą kampingu było duże zacienienie z racji starych ogromnych drzew. Plaża przy kampingu piaszczysto kamienista, łagodny brzeg. Dla nas na parę dni było w sam raz. A, i było tanio około 3,5EUR od osoby.

Ponieważ urlop miałem tylko 2 tygodniowy (taka praca) spędziliśmy tam 4 dni pozostałe do powrotu do Polski, w większości leniuchując na plaży.
Przeszukując zasoby zdjęć okazało się, że mam bardzo mało zdjęć z samej Asprovalty.
Z plaży tylko takie nadają się do publikacji oczko



Sama Asprovalta to typowy kurort nadmorski z deptakiem – promenadą gdzie wieczorem kwitnie życie towarzyskie i jest mnóstwo turystów. Przypomina mi trochę nasze Świnoujście lub Międzyzdroje.
Poniżej linki do galerii zdjęć.
Zwiedzanie Filippi i Kavali – w imieniu naszej rodziny pojechał tam Michał ze znajomymi.

Filippi – Kavala

Innego dnia pojechaliśmy zwiedzić monastyr żeński koło Seres - Moni Timiou Prodromou.

Monastyr Seres

Niestety, wszystko co dobre kończy się szybko. Po dwóch tygodniach w ojczyźnie Homera czas wracać do domu. Wracaliśmy każdy osobno, jedni znajomi wracali dzień wcześniej a kolega z rodziną został tam jeszcze prawie tydzień. Wybrał się między innymi na wycieczkę statkiem wokół góry Atos.

Droga powrotna bez historii.



Ciekawy tunel w Macedonii.



Jako nieobeznany jeszcze w trasie oczywiście spędziliśmy kilka godzin na przejściu serbsko – węgierskim.

I to już koniec tej relacji.
Następna to wyprawa na Peloponez w 2010 roku.


  PRZEJDŹ NA FORUM