Pantaleimonas Paralia
Urlop dawno zdążył się skończyć a relacja z wyjazdu nie napisana…..Postanowiłem to naprawić:
Stalowa Wola 13 lipca 2012r – zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami wyjazd wyznaczony na godzinę 09.00. Jak to zazwyczaj ma miejsce coś zawsze musi wypaść, czegoś nie zrobiliśmy – Najlepsza z Żon wydaje polecenie wyjazdu!!! O godz. 18.15 docieramy do Barwinka gdzie tradycyjnie tankuję samochód do pełna i wjeżdżamy do Słowacji. Jedziemy przez Świdnik (obwodnica), potem Presom a następnie do Koszyc słynną drogą nr 68. Bez przeszkód o godz. 21.00 docieramy do granicy z Węgrami. Po drodze już na terenie Węgier w pierwszej miejscowości (nie pamiętam jej nazwy) tradycyjnie zatrzymujemy się aby zjeść pyszny bogracz. Posileni ciepłą strawą ruszamy w dalszą drogę. Przejazd przez Węgry jest przyjemnością i mija bardzo szybko tak, że o godz. 2.25 meldujemy się w Tompie gdzie z marszu przekraczamy granicę. Nie wiem dlaczego, ale Subotica jest miastem które dla mnie jest wyjątkowo pechowe. Wiem, że należy je przejechać jadąc praktycznie na wprost ale ilekroć jadę przez to miasto to muszę coś pokręcić i tak oczywiście było i tym razem. W wyniku jakiś dziwnych kombinacji znalazłem się w środku nocy w szczerym polu na szczycie jakiegoś nie dokończonego wiaduktu. Nieopodal błyskały światła jadących autostradą pojazdów tak więc skierowałem się w tym kierunku i dojeżdżając jakąś ledwie „ugruntowioną drogą” dojechałem do jej końca przy autostradzie gdzie nadziałem się na patrol serbskiej Policji. Gest ręki, polecenie zatrzymania i podejścia do radiowozu. Tu policjant pokazał mi swój aparat fotograficzny a w nim zdjęcie dwóch znaków drogowych (stop i nakazany kierunek jazdy chyba na wprost) i zapytał czy je widziałem. Odparłem zgodnie z prawdą, że ciemno było. Usłyszałem, że jak się jeżdzi „na nawigację” a nie patrzy na znaki to płaci się mandat i tu podał jakąś kwotę w dinarach. Tu nie będę ukrywał, że jestem przedstawicielem tej samej firmy na co policjantowi pokazałem stosowny dowód - a to nie bardzo go ucieszyło. „Kolega, kolega he he” – powiedziało chłopisko i od razu polecił mi wjechać na autostradę i po informacji, że do Belgradu jeszcze 200 km usłyszałem – szerokiej drogi kolega. Serbię przejeżdżamy ju żbez przeszkód, po drodze udaje mi się objechać Belgrad obwodnicą przy niemal minimalnym ruchu. Z małymi przerwami na rozprostowanie nóg o godz. 10.15 zjawiamy się na granicy Serbsko-Macedońskiej a po godzinie stania w kolejce wjeżdżamy do Macedonii.
Po przejechaniu 1661 km w dniu 14 lipoca 2012 o godz. 16.30 docieramy do celu – czyli Grecja Pantaleimonas Paralia.
C.d nastąpi………


  PRZEJDŹ NA FORUM