Grecja
GRECJA-forum turystyczno-społecznościowe
W S T E P N I A K
Grecja – kraj słońca, błękitnego morza, białych domków i wielkiej historii. Jednocześnie kraj wielkich kontrastów, borykający się z niezliczonymi problemami społecznymi. Biedny kraj bogatych ludzi – takie określenie gdzieś usłyszałam. Czy słuszne? Skąd wzięło się powiedzonko „nie udawaj Greka?” :) Zapraszam do udziału w dyskusji na te i inne tematy… razem możemy spróbować tak naprawde zrozumieć i poznać ten kraj, zobaczyć go z perspektywy nie tylko turysty, ale także potencjalnego mieszkańca… w końcu jesteśmy w Unii :)
| Strona: 1 / 2>>> strony: [1]2 |
Peloponez 2013 | |
| | kato | 15.04.2014 11:40:05 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 85 #1815062 Od: 2013-7-25
| Wreszcie dojrzałem do opisania naszej ubiegłorocznej wyprawy na Peloponez. Jak zwykle chciałbym podziękować Kowalowi, gdyż jego opisy nieodmiennie nas inspirują
Z góry przepraszam za jakość fotek, ale fotograf ze mnie bardzo okazjonalny.
Ten wyjazd był nietypowy. Po pierwsze aż do sierpnia nie mogliśmy się zdecydować, gdzie jedziemy. Najlepszą metodą jest siąść nad mapą i czekać na natchnienie. Natchnienie było stałe i niezmiennie wskazywało Grecję. Ale, dla równowagi, pasowałoby tym razem pojechać do Chorwacji. Tylko, że… nie 'ciągło'. Trochę kombinowałem przy Krk-u, Pasmanie, ale ciągle coś uwierało... to nie było TO! Z desperacji zaczęliśmy zerkać na Italię, ale ceny nas szybko orzeźwiły.
Przy okazji zmieniliśmy samochód. Strzała była kochana, ale czas już był ją zmienić na coś nowszego. Stanęło na Hyundai i30 1,6 CRDi.
I tak stanęło na Grecji. Tylko, GDZIE jechać? To byłby nasz czwarty kontakt z ojczyzną Homera. Peloponez? Przecież byliśmy tam dwa lata temu. Na Elafonissos. Tyle, że z wyjątkiem Monemwazji nic nie zobaczyliśmy. A przecież kilka lat temu odgrażałem się, że zobaczę miejsca, których nazwy do dziś mi powodują ciarki na plecach. Stanęło na Grecji. Miejsce założenia Kwatery Głównej było oczywiste. Okolice Nauplio. Do wszystkich interesujących miejsc blisko. Spanie zaklepaliśmy w Kalimerze.
Kości zostały rzucone.
Ponieważ to nasz kolejny wyjazd w tamtą stronę, więc i działania pachną rutyną. Wyjazd bladym świtem, granica w Barwinku, nocleg w Predejane. Jak zwykle powoli przez Słowację i znacznie szybciej przez Węgry. Pewnym urozmaiceniem był komunikat, że na M5 jest kolejka. Trochę nas to zaniepokoiło. Nawet zacząłem przemyśliwać, czy nie odbić gdzieś na M6. Nic nie zmieniamy. I dobrze, bo kolejka była i to potworna, ale w kierunku Budapesztu. Kilometrami stały samochody w gigantycznym korku. Na zewnątrz upał, w powietrzu kurz, drogi zastawionej pojazdami nie ma. Od czasu do czasu pokazywał się pustawy odcinek i znowu ta sama polka. Na granicy z Serbią standard. My płynnie, z drugiej strony na trzech pasach tłum Turków. Kierowcy trąbią, dzieci grają w piłkę, kobiety stoją i gadają. Zarówno Serbowie, jak i Węgrzy mają to gdzieś. Karawana kończyła się tuż przy pierwszej stacji benzynowej. Zajeżdżam na stację benzynową. Jestem ciekaw spalania, bo jeszcze nie do końca wierzę komputerowi. Ale skubaniec miał rację - 6,8 l/100 km. Strzała spalała mniej o ponad litr na tym samym odcinku, ale dziś pozwalałem sobie na trochę więcej, a i samochód przecież cięższy. Nie jest źle. Tankowanie, chwila oddechu i jedziemy. Muszę przyznać, że bardzo fajnie się jechało. Droga pusta, asfalt dobry. Skręcam na obleznicę. Fajnie! Rok temu było trudniej. Luksus szybko się kończy, ale nie ma tragedii. Koniec obwodnicy. Jedziemy, jedziemy… mijamy Nisz, Leskowac… koniec autostrady. Ale za to zaczynają się piękne widoki. Stajemy w Predejane. Jak zwykle tłum ludzi, samochodów, a w tle słychać weselisko. Melduję się w recepcji. Jestem pełen podziwu dla pań, które tam pracują. Tłum gości, każdy czegoś chce i to każdy w innym języku, a one to ogarniają. Zostaję zameldowany i skierowany na parking dla gości. Potem kolacja, toaleta i lulu. Internet znowu nie działał. Na mój gust padł im serwer DNS. Na śniadanie idziemy wcześniej niż rok temu, bo i dystans do przejechania znaczniejszy. Z Predejane mamy ponad 900 km i kilka granic. A w dodatku, gdy tylko wjadę do Grecji to 'ukradną' mi godzinę. W tym roku nie było jajek na słoninie. Szkoda! Ale jajecznica też była niczego sobie i nasyciła Słowianina. Dajemy gazu. Widać, że Serbowie pracują nad drogą i nawet im to idzie, bo nie ma już tego koszmarnego bajpasa, którym wlekliśmy się rok temu.
Granica. Serbowie od ręki, ale Macedończycy już nie. Tracimy 40 minut. Kolejna granica. Tym razem Macedończycy nie są nami zainteresowani. Do greckiej strażnicy podjeżdża się przez niewielkie wniesienie. I jak dumnie na nie wjechałem to naszym oczom ukazał się TOTALNY ROZGARDIASZ! Na pewno ponad 100 samochodów kłębiło się nie wiedząc, do której bramki podjechać. W dodatku celnik wyganiał wszystkich, którzy stali do bramki dla EU Citizens. Staję w pierwszej kolejce z kraja i czekam co się będzie działo. Widzę, że poprzedzający mnie zmieniają kolejkę. Pewnie zamknięto bramkę. Ale dlaczego nie robią tego wszyscy? Aaaaaa…. jasne. Tej bramki nie zamknięto, tylko otwarto dwie po lewej stronie. Szybcy ci kierowcy. Już się ustawiła kolejka równa mojej. No to nic nie kombinuję. I tak stoję kilka minut, aż tu puka mi w okno celnik i każe jechać do bramki EU. Warto być w Unii. Przejeżdżamy nawet nie podając paszportów do sprawdzenia. Ot podszedł celnik, zerknął, czy my to my i tyle.
Witaj Grecjo! Przez Grecję rwiemy z kopyta. Kilometrów ubywa, słońce coraz niżej, ale za to diesel tańszy i rok temu. Spalanie kształtuje mi się na 5,5 l/100 km.
Fajnie! Zbliżamy się do Aten. Ruch gęstnieje, Grecy coraz ostrzej śmigają. Ja też tak muszę, żeby nie dać się zepchnąć na wolniejsze pasy. Żadna przyjemność. Mijamy Ateny. Kierujemy się na Korynt. Nasza strona pustoszeje, ale do Aten mnóstwo samochodów jedzie. Grecy wracają z weekendu. Zjeżdżamy z autostrady. Jest godzina 19:30. Już niedaleko.
Argos. Spore miasto, ale w pewnym momencie miałem wrażenie, że nawigacja trochę zdurniała. Podobnie mieliśmy dwa lata temu, gdy nagle skierowała nas z głównej drogi i „przewalcowała” po okolicznych wsiach. Tym razem jechałem… właściwie to nie wiem, jak to opisać. Jakbym przez wieś jechał. Bez chodników, nawierzchnia niezła, ale szału nie ma, jakieś podwórka, warsztaty… Tak było przez dłuższy czas. Jak nam potem wytłumaczono to jest jedna z głównych dróg miasta. Trochę dziwna, ale praktyczna.
Wyjeżdżamy z koniorodnego Argos, mijamy Mili, kierujemy się na Kiveri. Położenie Kalimery mam zafiksowane na nawigacji, ale na wszelki wypadek od Gospodyni dostałem opis dojazdu: „jak miniecie Mili, to skierujcie się na Kiveri. Będzie przejazd kolejowy i skręcicie w drugą drogę po lewej, wzdłuż kamiennego płotu. Tam do końca i w prawo”. I tak było! Dokładnie o 20:00 (tak się umówiłem z Gospodarzami) stanęliśmy przed bramą. Nie ma nikogo. Dzwonię, ale nikt nie odbiera. Mała konsternacja. Sami otwieramy bramę i parkujemy na posesji. Nadal cicho i spokojnie. Tylko koty nas oblazły, a było ich tam z 10 sztuk. Kręcimy się to tu, to tam i nie wiemy co robić. W dodatku zrobiło się już całkiem ciemno. Na szczęście zadzwoniła Szefowa. Przepraszała, że ich nie ma, ale coś ich zatrzymało w Sparcie. Kazała iść do naszego apartamentu i się rozgościć. Nie powiem, apartament elegancki. Duży, świetnie wyposażony, taras (byczy) i duży balkon. W wejściach moskitiery. Wnoszę klamoty na górę i opędzam się od kotów. Co i rusz muszę jakiegoś skubańca wyganiać zza wersalki. Okrutnie namolne i wiedzą, że Polak kota lubi i krzywdy zrobić nie da, a może jakiegoś smakołyka rzuci. Gospodarze prosili potem, żeby kotom jedzenie rzucać tylko w jednym miejscu, bo się bezczelne zrobiły.
Ten łotr był najgorszy. Ukradł mi kawałek konserwy z bułki i zeżarł nie racząc nawet czmychnąc w mysią dziurę ze wstydu.
Codzienne 'pasanie' kotów. Basia to kocia mama.
Zabytek nieskatalogowany, czyli mało istotny
Plażą do starożytnej Lerny tylko 40 minut. Niestety nie było czasu...
Plaża nieduża, ale przyjemna i czysta
Podejrzewam, że to wschód słońca
Okoliczne góry też ładnie wyglądały.
Od razu wyjaśnię, że nasze życie w Kalimerze wyglądało w ten sposób, że co drugi dzień jechaliśmy z Jarkiem na wycieczkę, a w pozostałe dochodziliśmy do siebie, czyli totalny relax.
Tyle na dziś. W następnym odcinku Mykeny i Nemea. | | | Electra | 15.05.2024 04:17:17 |
|
| | | kato | 15.04.2014 11:41:08 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 85 #1815067 Od: 2013-7-25
| Dziś wycieczka do Myken.
Relacji z tego miejsca było juz sporo (nie licząc fotek, których było mnóstwo) więc nie będę się rozwodził nad pięknem tego miejsca.
Kiedyś to musiało robić wrażenie.
Według Jarka cytadela nigdy nie została zdobyta. Jak więc została zajęta? Otóż (to znowu jego teoria) społeczeństwo Myken stało się nieprawdopodobnie zbiurokratyzowane i jak przyszło co do czego, to nikt nie mógł (nie chciał) wydać polecenia do obrony. Skostnieli i tyle.
Cytadela miała wspaniałe warunki do obrony. Za plecami dwie strome góry, a od frontu wspaniały widok.
Oprócz studni, Mykeny posiadały też cysternę. Warto tam wejść. Trzeba tylko mieć latarkę.
Brama lwic. Ponoć ten i ów spekuluje, czy lwice nie miały przypadkiem wspólnej głowy.
Być może własnie o tym dyskutuję z Jarkiem.
Ciekawe ilu ludzi pracowało przy układaniu tych kamieni? I jak długo?
Spacer po cytadeli jest męczący. Było bardzo gorąco, a w końcu był to wrzesień. Współczuję zwiedzającym w sierpniu. Idziemy do muzeum. Jest klimatyzowane
Przy wejściu wita nas makieta cytadeli.
A potem zostałem zauroczony. Nie ma w tym ani słowa przesady. Ta ceramika...
A lwisko było niesamowite. Normalnie brak mi słów.
Goście lubili wojaczkę. Kiedyś oglądałem zrekonstruowane (na podstawie czaszek) twarze władców Myken. Normalni zbóje. Nie chciałbym takich spotkać w ciemnej ulicy.
Chodząc między eksponatami często widziałem datowania na okres wojny trojańskiej. Fascynujące!
Jeszcze tylko skarbiec Aresusa.
W sumie nie ma tam nic ciekawego. Rzeczy cenne zostały zrabowane całe wieki temu. Ale ciągle zadziwia kunszt budowniczych. "Kamyk" wieńczący wejście waży podobno pięć ton. Szacun!!
Mykeny przemijają, jak sen złoty. Jedziemy do Nemei.
To piękne miejsce. A jak wspaniale musiało wyglądać w czasach swojej świetności?
Nie mogę się opędzić od myśli, że świat mitów nie był zbyt duży. Z zamku w Tirynsie Herkules do Nemei miał rzut beretem. Do Lerny jeszcze bliżej. A z drugiej strony jak musiała wyglądać okolica, skoro po drodze można było natrafić na lwa? Czy można się dziwić, że Grecy mieli fantastycznie rozwinięty transport wodny, a beznadziejnie drogowy?
Mam słabość do kolumn. Będzie ich w mojej relacji znacznie więcej za co z góry przepraszam.
Zawziąłem się i spoziomowałem mą posturę.
Basia i kamienie milowe wieków.
Jedną z największych atrakcji miasta były Igrzyska Nemejskie. W pewnym momencie potężne Argos zabrało miastu przywilej ich organizowania, ale nazwa została. Na terenie miasta jest odrestaurowany budynek, gdzie zawodnicy przygotowywali się do igrzysk.
To pewnie umywalki.
A tędy doprowadzano ciepłą i zimną wodę.
Zawodnicy po dokonaniu ablucji i stosownych modłach udawali się na stadion. Dla podniesienia efektu wchodzili tym tunelem.
Tak wyglądało przygotowanie do startu:
W muzeum można oglądnąć film pokazujący, jak dbano, żeby zawodnicy startowali równo. Zawodnicy tak stawiali stopy, żeby nie wystawały poza linię, a pilnował tego sędzia, który wystające stopy 'tępił' przy pomocy kija z winorośli. Dlaczego z tego krzewu... nie wiem. Sprytnie rozwiązano problem falstartów. Stosowano do tego urządzenie, które do dziś funkcjonuje na stadionach żużlowych. Rożnica jest taka, że na żużlu taśma idzie w górę, a na igrzyskach nemejskich sznur opadał na ziemię. Film doskonale to pokazuje, bo Igrzyska w Nemei istnieją do dziś. Udział kosztuje 20 euro co zapewnia strój sportowy i nie jest to żaden listek figowy
Po wejściu na stadion zobaczyłem to:
i cel majaczący się w oddali:
Czyż mogłem oprzeć się woli bogów i odrzucić zmierzenie się z własnymi słabościami? Jak pokazują klasyczne tragedie nie można zmienić wyroków Losu.
Sędziego nie było, ale byłem dokładny. Serce biło mocno!
Na dany znak...
Mocno ruszyłem do przodu...
by krokiem lekkim...
zacząć pożerać przestrzeń...
tylko ja i moje leniwe ja przeciwko mnie...
niknąc w oddali pamiętałem słowa mędrca, że ważny jest szlachetny wysiłek...
dobiegłem do mety i wygrałem wieniec z selera, który był głównym trofeum w Igrzyskach...
i pomnik ku wiecznej chwale mego męstwa i umiejętności!
Syty chwały i szacunku, jaki okazywała mi licznie zgromadzona publiczność uznałem, że czas zakończyć tak wspaniały dzień. | | | Indiana | 15.04.2014 12:34:09 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Lublin
Posty: 13 #1815097 Od: 2011-8-14
| Hejka Kato! A to niespodzianka! Zaczęłam czytać nie patrząc na autora, a tu styl relacji jakby znajomy... Jak o strzale przeczytałam, już miałam pewność tylko kontrolnie zerknęłam na autora!
My też już od 2-ch sezonów pokochaliśmy Grecję, do tego stopnia że 2x zawitaliśmy na Lefkadę (głównie dzięki relacjom Taurusa - poszło jak po sznurku) urzekła nas ta wysepka... kto wie, może jeszcze tam zawitamy
Chorwacja jest super, ale jednak ta Grecja... ech ma to coś
Kato pisz, pisz sezon zbliża się wielkimi krokami... kto wie, może znowu jak przed 5-ciu laty do Marusici podążymy Waszymi śladami...
serdeczne pozdrowionka dla Ciebie i Basi Agniecha z Lublina
| | | kato | 15.04.2014 12:39:14 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 85 #1815101 Od: 2013-7-25
| Hej, hej
Też uważam, że Cro jest super, ale Grecja ma tego 'czegoś' więcej. A Kalimerę i Jarka 'Kaowca' szczerze polecam.
pozrawiam | | | Roland50 | 15.04.2014 12:42:45 | Grupa: Użytkownik
Posty: 18 #1815103 Od: 2013-2-3
| Suer opis proszę o ciąg dalszy | | | Darkos | 15.04.2014 13:31:25 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 409 #1815154 Od: 2012-9-28
| Równolegle?
Dobry pomysł.
Jestem i tu. Dzięki za odpowiedź - tam.
Pozdrawiam | | | niuniek | 15.04.2014 15:50:41 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: Kujawy
Posty: 1359 #1815382 Od: 2012-6-14
|
Co Ty też...? Z lekkim opóźnieniem zdałem sobie sprawę, że wczoraj gdzieś to czytałem, he he. | | | ogorek | 15.04.2014 16:36:43 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 3035 #1815414 Od: 2012-7-15
Ilość edycji wpisu: 1 | kato pisze: Hej, hej
Też uważam, że Cro jest super, ale Grecja ma tego 'czegoś' więcej. A Kalimerę i Jarka 'Kaowca' szczerze polecam.
pozrawiam
Ha, ha - oglądam zdjęcia i widzę plecy ... "Jarka".
Dopiero potem zobaczyłem go jeszcze na innych zdjęciach. W jakim okresie byliście w Kalimerze ?
Zdjęcia fajne - ja niektóre wycieczki przełozyłem na 2014 aby żona też zobaczyła te miejsca (w 2013 byłem z dzieciarnią bez małżonki w drodze powrotnej z Krety, w tym roku robimy odwrotnie, najpierw Kalimera całą rodziną a potem Kreta)
>>>>>>>>>>>>>
Z opisu mniemam, że sierpień lub później | | | Agnieszka71 | 15.04.2014 16:42:52 | Grupa: Użytkownik
Posty: 11 #1815423 Od: 2014-1-18
| Witam,
ja właśnie byłam w Chorwacji 4 razy i tym razem wybór padł na Grecję i o dziwo Kalimera w sierpniu. dziękuję zatem za relację z Kalimery.Dużo dobrego słyszalam o tym miejscu i wlaścicielach i nie moe się doczekać kiedy tam będziemy a wybieramy się w sierpniu. Ciągniemy ze soba znajomych którzy uparcie przy Chorwacji stoją ale dali się namowić aby wstydu nie bylo ja dojedziemy. Pewnie dwudniową drogę będą mi wypominali dlugo. | | | Agnieszka71 | 15.04.2014 16:45:58 | Grupa: Użytkownik
Posty: 11 #1815428 Od: 2014-1-18
| Kato czy jest coś o czym powinniśmy wiedzieć jadac do Kalimery, może coś zabrać czego wy nie mieliście a przydałoby się , liczę na każde cenne wskazówki. My jedziemy z Krakowa ,mamy nocleg w Lescovacu czy to dobry wybór? | | | ogorek | 15.04.2014 16:52:34 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 3035 #1815435 Od: 2012-7-15
| Agnieszka71 pisze: Witam,
ja właśnie byłam w Chorwacji 4 razy i tym razem wybór padł na Grecję i o dziwo Kalimera w sierpniu. dziękuję zatem za relację z Kalimery.Dużo dobrego słyszalam o tym miejscu i wlaścicielach i nie moe się doczekać kiedy tam będziemy a wybieramy się w sierpniu. Ciągniemy ze soba znajomych którzy uparcie przy Chorwacji stoją ale dali się namowić aby wstydu nie bylo ja dojedziemy. Pewnie dwudniową drogę będą mi wypominali dlugo.
Przeczytaj dokładnie relację @kato:
- wyjazd bladym świtem - nocleg w Słowacji - nocleg w Serbii lub Macedonii (nie zwróciłem uwagi przy czytaniu, rozbawiły mnie uwagi o recepcji) - dojazd wieczorem
3 pełne dni. Ze środkowej Polski to 2500 km i pewne fragmenty zawsze są uciążliwe (Polska, granice, Belgrad, Ateny) | | | Electra | 15.05.2024 04:17:17 |
|
| | | kato | 15.04.2014 17:41:21 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 85 #1815501 Od: 2013-7-25
| Nie śpimy na Słowacji, tylko w Serbii w Predejane. Jest tam fajny motel zaraz przy drodze. Dystans z Tarnowa do Predejane to 1150 km. Nie ma tragedii. Dwa dni to żaden wysiłek. Szczególnie, gdy człowiek się wyśpi. Trzeba tylko pamiętać, że przekraczając grecką granicę jest się o godzinę 'w plecy'.
Agnieszka "Kato czy jest coś o czym powinniśmy wiedzieć jadąc do Kalimery, może coś zabrać czego wy nie mieliście a przydałoby się , liczę na każde cenne wskazówki. My jedziemy z Krakowa ,mamy nocleg w Lescovacu czy to dobry wybór?"
Jedyne co nam przychodzi do głowy, to elektryczny wyciskacz do pomarańczy. W Kalimerze jest jedynie ręczny, a zaręczam, że gdy posmakujesz soku z lokalnych pomarańczy (zielonych z wierzchu) to nie będziesz mogła się oderwać. A ręczne wyciskanie ma swoje wady. Nigdy nie spałem w Leskowacu, ale na pewno ktoś z forumowiczów tam spał.
Znajomi cromaniacy na pewno nie będą zawiedzeni Grecją. Jestem o tym głęboko przekonany.
ogorek: byliśmy we wrześniu.
niuniek, Darkos: pomyślałem, że warto zdublować relację.
| | | ogorek | 15.04.2014 21:12:51 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 3035 #1815847 Od: 2012-7-15
Ilość edycji wpisu: 1 | Agnieszka71 pisze:
Kato czy jest coś o czym powinniśmy wiedzieć jadac do Kalimery, może coś zabrać czego wy nie mieliście a przydałoby się
Ja rekomenduję buty do pływania. Dno nie jest łaskawe dla bosych nóg. I ekwipunek do snorkellingu (płetwy, maska, wspomniane buty, jaskrawy czepek z materiału). Dno bardzo powoli się obniża. Można popłynąć ponad 100m wpław i dno będzie widoczne (nie wiem może trochę ponad 2m będzie)
Odnośnie czepka to właściele użyczają skuter wodny, są na terenie deski. Jak ktoś lubi wypływać dalej wpław to lepiej aby był widoczny | | | Agnieszka71 | 15.04.2014 22:21:42 | Grupa: Użytkownik
Posty: 11 #1815948 Od: 2014-1-18
| a jest tam coś ciekawego do oglądania pod wodą?czy tylko kamienie | | | ogorek | 15.04.2014 22:29:39 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 3035 #1815955 Od: 2012-7-15
Ilość edycji wpisu: 1 | Rybki - mam trochę zdjęć. Ale dno jest piaszczyste i leko muliste i nawet przy drobnej fali robi się widoczność 2-3m. Ale za kiwieri są zatoczki z dnem kamienistym, gdzie przejżystość jest lepsza i wiecej życia
Moja rodzina wypływając "wpław" czuje się pewniej w maskach. Generalnie do wody tylko w butach neoprenowych.
Plaża od strony wody:
Riba:
| | | ogorek | 15.04.2014 22:43:21 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 3035 #1815965 Od: 2012-7-15
| Plaża Kalimery z ... daleka
| | | ajdadi | 16.04.2014 07:42:29 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: POZNAŃ
Posty: 1334 #1816128 Od: 2013-6-15
Ilość edycji wpisu: 1 | kato pisze:
... pomyślałem, że warto zdublować relację.
...Najważniejsze ,że ciekawa i z fajnymi fotkami...(''
| | | kato | 16.04.2014 09:00:02 |
Grupa: Użytkownik
Posty: 85 #1816174 Od: 2013-7-25
| Dziękuję za zainteresowanie.
A oto kolejna porcja.
Dziś maraton krajoznawczy, czyli Sparta, Mistra, jaskinie Dirou i Mani z przylądkiem Matapan.
Sparta.
Przyjdź i weź
Chyba tylko tyle zostało z dawnej Sparty. Jeszcze w Termopilach stoi posąg Leonidasa, na koszulkach są nadruki 'This is Sparta'. Spartanie zasłynęli nie tylko ze swego mestwa i okrucieństwa (o tym w później), ale też z umiejętności precyzyjnego i krótkiego wysławiania się. Od nich to (Lacedemończyków) powstało lakonicznie mówienie.
Gdy król Mecedonii Filip upojony wzycięstwem pod Cheroneą wysłał do Sparty list, w którym sławił ich powsciągliwość (Spartanie nie brali udziału w tej bitwie), a równocześnie domagał się uznania jego zwierzchnictwa dostał odpowiedź: 'Zmierz swój cień po Cheronei, a zobaczysz, że nie jest dłuższy niż wcześniej'. Filip się wkurzył, bo to przecież obraza, więc posłał kolejną wiadomość, w której powiadomił, że jeśli wkroczy do Sparty, to kamień na kamieniu nie pozostanie. Odpowiedź była jeszcze krótsza: 'Jeśli'.
Macedończycy wkroczyli do Lakonii. Spartanie nie mieli szans. Bronilil się dzielnie, ale (jak zwykle) było ich za mało. Filip nie spełnił swojej groźby. Uznał, że Sparta przyda mu się, jako straszak na niepewnych sojuszników.
Tak przeminęła sława Państwa-miasta, które przy pomocy niewielkich w sumie oddziałów potrafiło narzucać Grecji swoją wolę.
Smutne jest to, że praktycznie całą wiedzę o Sparcie i Spartanach zawdzięczamy wrogom polis.
Mistra
Jedziemy przez zatłoczoną Spartę... TAM!
Moje 'oglądanie' Grecji jest trochę dziwne. Niewiele interesują mnie zabytki z okresu chrześcijańskiego. Byliśmy w Meteorach, owszem ładne, ale żeby wchodzić do środka? A po co? Wracać tam też nie mam ochoty. Podobnie było z Mistrą. Gdyby to ode mnie zależało nawet nie popatrzyłbym w tamtym kierunku.
No chyba, że na to.
Jarek twierdzi, że po górach Tajget najlepiej chodzić w czerwcu, jak śniegi ustapią.
Tak, czy owak Mistra jest ciekawa. Kawał solidnego zamczyska postawionego w XIII wieku przez Franków po zajęciu Konstantynopola przez IV krucjatę.
Jeszcze nie do końca zdajemy sobie sprawę, że będzie coraz stromiej
Bez potrzeby nikt na zamek nie szedł
Po drodze mijamy interesujące zakamarki.
Cel osiągnięty.
Jeszcze tylko ostatni wysiłek i...
Jak tu podejść niepostrzeżenie?
Ponieważ na Mistrę mamy tylko półtorej godziny napawanie się widokiem nie może trwać zbyt długo.
Teraz będzie z górki
Interesujących zakamarków ciąg dalszy.
A tu wejść nie można... Jak żyć??
W tym oknie można by całkiem fajny balkonik osadzić
Ale sąsiedzi mogliby zaglądać...
Na razie chodźmy tam
Gdyby tak otynkować, trochę ogarnąć...
Droga jest brukowana
Idziesz, czy mam cię postraszyć?
I tak w ekspresowym tempie docieramy na miejsce zbiórki. Jedziemy dalej.
Jaskinie Dirou.
Warto tam być. Warto też usiąść na dziobie łódki.
Teraz na plażę.
Mamy godzinę na plażowanie i zbieranie idelanie okragłych kamieni. Jarek chciałby je wysypać w Kalimerze i w ten sposób upiekszyć otoczenie. I takich kamieni jest tam mnóstwo!
Mani i Matapan
Jedziemy przez Githio, które podobno było głównym portem Sparty i do dziś ma swoją starożytną nazwę.
O Mani było już tyle napisane, że nic nowego nie dodam. Może tylko to, że Jarek chciał nam pokazać najbardziej widokową trasę. I pokazał!
Gorąco polecam tę trasę. Byle nie po ciemnku.
Wreszcie docieramy do końca świata.
Ponoć tu można wynająć pokój
Trochę przesadziłem z tym końcem świata. Żeby do niego dojść trzeba jeszcze iść dróżką około 30 minut. Nam wystarczy to co jest na miejscu.
Nad samym brzegiem morza są ruiny świątyni. Te kamienie są niemym świadkiem okrucieństwa Spartan.
Otóż Sparta nieustannie miała kłopoty z helotami. Byli to zniewoleni mieszkańcy podbitych terenów. Byli tak okrutnie traktowani, że nieustannie wybuchały bunty, a ludzie usiłowali uciec. Pilnowanie helotów do tego stopnia angażowało Spartę, że ta mogła wystawić jedynie niewielkie siły do interwencji zewnętrznych. Być może dlatego też przegrali z Tebanami pod Leuktrą i Mantineą?
Pewnego razu grupa czterystu helotów dotarła na Matapan. Mieli pecha, bo Spartanie ich odkryli. Zdesperowani ludzie przekroczyli krąg świątynny, który gwarantował nietykalność. Między kapłanami, Spartanami i helotami zaczęly się rozmowy. Było oczywiste, że taka kupa luda nie może tam wiecznie siedzieć, a Spartanie nie pozwolą żadnej łodzi na podpłynięcie i zabranie niewolników. Stanęło na tym, że Spartanie obiecali helotom, że gdy ci opuszczą krąg świątynny nie będa ukarani.
Gdy tylko ci ludzie to zrobili zostali natychmiast wymordowani.
Najedzeni (polecam tamtą restaurację) i wypoczęci wracamy do Kiveri. Tu chciałbym poświęcić kilka słów greckiej nocy. W Małopolsce bardzo trudno o prawdziwe ciemności. Jadąc z punktu A do B zawsze gdzieś błyska jakieś światło. Ale nie w Grecji. W pewnym momencie wjechaliśmy w takie ciemności, że włączyłem wszystko co miałem. Coś nieprawdopodobnego! W dodatku droga cały czas się wiła to w górę, to w dół. Było tak ciemno, że Jarek zgubił drogę. Nic się nie stało, bo 'zła' droga po paru kilometrach połączyła się z 'dobrą', a przy okazji przejechaliśmy przez jakąś wieś, w której było trochę jasniej.
Do Kalimery zajechaliśmy bliżej północy.
Tyle na dziś. Zmęczyłem się i wtedy, i dziś | | | ajdadi | 16.04.2014 09:16:32 |
Grupa: Użytkownik
Lokalizacja: POZNAŃ
Posty: 1334 #1816184 Od: 2013-6-15
| To sobie odpocznij, a potem znów coś "skrobnij" | | | Roland50 | 16.04.2014 14:37:17 | Grupa: Użytkownik
Posty: 18 #1816445 Od: 2013-2-3
| Super piszesz może na następny rok wybiorę się na Peloponez ! W tym roku zaplanowałem Sithonie a poprzednimi laty kilkakrotnie były wyspy Jońskie pozdrawiam i oczekuję dalszych relacji | | | Electra | 15.05.2024 04:17:17 |
|
|
| Strona: 1 / 2>>> strony: [1]2 |
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|